Islam a libertarianizm

Islam stał się ostatnio popularnym tematem – jest na ustach wszystkich, nie tylko w Wielkiej Brytanii czy Szwecji, gdzie ostatnio wyznawcy islamu co i rusz okazują Europejczykom swoje pokojowe zamiary i udowadniają, że wyznają religię miłości. Współczesna Europa ugrzęzła w pułapce, którą sama na siebie zastawiła. Nie ma sensu powtarzać ze setkami mądrych starej gadki o tym, jakim błędem była naiwna wiara w multikulturowe społeczeństwo i nadzieja socjaldemokratycznych polityków na uratowanie gospodarek poprzez zasilenie starzejących się społeczeństw strumieniem młodych, muzułmańskich imigrantów mających ciężko pracować na spokojne życie niemieckich, francuskich czy brytyjskich emerytów. Napisano o tym już setki, jeśli nie tysiące artykułów, felietonów a nawet książek. Wszyscy wiemy już, że model się nie sprawdził, a islam właśnie agresywnie startuje do zdominowania Europy korzystając z tendencji demograficznej i słabości dławiących się polityczną poprawnością starych społeczeństw europejskich.

Czekający nas wszystkich eurokalifat, czy jak by tego inaczej nie nazwać – w każdym razie Europa muzułmańska podległa prawu szariatu, w której kobiety muszą chodzić zawinięte od stóp do głów w szmaty, dziewczynki są wydawane za starców, ich narządy rozrodcze są okaleczane, zgwałcona kobieta zostaje ukamienowana lub zmuszana do poślubienia gwałciciela, to wizja iście ohydna i koszmarna. Szczególnie ohydna dla libertarianina.

Nie wiem, jak problem islamski rozwiążą dzisiejsze państwa europejskie – czy Europejczycy już są przegrani w tym starciu cywilizacji, czy może jeszcze mają szansę się uratować.

Zastanawia mnie natomiast, jak na islam powinni patrzeć libertarianie. Oczywiście nie chodzi tu o indywidualny stosunek każdego z nas do religii Mahometa. Kwestią, którą można, a nawet należy rozważyć, jest to, czy islam jest kompatybilny z libertariańską wizją społeczeństwa?

Islam w państwie minimalnym

Minarchiści postulują państwo-minimum, czyli model państwa pełniącego jedynie rolę nocnego stróża – pilnującego porządku publicznego, oraz dbającego o bezpieczeństwo zewnętrzne. Innymi słowy rola państwa minimalnego jest utrzymanie aparatu policyjnego, sądowniczego, więziennictwa, oraz armii i dyplomacji. Absolutnym minimum, które jest zupełnie wystarczające w systemie prawnym państwa minarchistów jest ochrona praw własności i przestrzegania aksjomatu nieagresji.

Nawet przy tak ograniczonym zakresie ingerencji państwa w życie obywateli, jego istnienie wchodzi jednak w kolizję ze światem islamu. Państwo minimalne rości sobie bowiem prawa, które zdaniem muzułmanina przynależą się jego religii. Islam jest nie tylko systemem religijnym, ale też reguluje prawo i życie codzienne. Muzułmanin nie może zaakceptować aksjomatu nieagresji, gdyż jest on sprzeczny z przykazaniem jego wiary mówiącym, że musi nawracać pogan. Nie może też zaakceptować prawa samoposiadania, gdyż kobieta ma służyć jego zdaniem mężczyźnie. Wreszcie, prawo naturalne będące fundamentem dla prawodawstwa w państwie minimalnym, kłóci się z szariatem – prawem, jakie zdaniem muzułmanina powinno obowiązywać wszystkich ludzi. Tak więc każda próba wypełniania swych zdań przez państwo minimalne napotka opór i wrogość muzułmanów i najprawdopodobniej wzbudzi w nich agresję. Zaakceptują oni tylko taki porządek prawny, który zorganizowany jest wedle praw szariatu, jednak wówczas państwo minimalne zostanie unicestwione, wolności obywatelskie anulowane iu nastąpi teokratyczny porządek totalitarny. Jest to jedyny, akceptowalny dla wyznawcy islamu stan rzeczy. Każdy inny będzie wywoływał napięcia społeczne, prowokował muzułmanów do łamania obowiązującego prawa poprzez jego ignorowanie i stosowanie swojego.

Islam w anarchokapitalizmie

Być może, skoro minarchizm jest dla islamu zbyt inwazyjny, to można by jakoś dogadać się z muzułmanami w społeczeństwie anarchokapitalistycznym, takim, jak to z wizji Hansa Hermana Hoppego? Zgodnie z jego koncepcją, w świecie anarchokapitalistycznym mogą obok siebie występować równolegle zupełnie różne porządki prawne, a system sądów arbitrażowych wybieranych przez obie strony konfliktu pozwoliłby uniknąć wyniszczających wojen między członkami odmiennych systemów prawa. Jest to wizja ciekawa i atrakcyjna, lecz wydaje się zbyt optymistyczna w kontekście islamu. O ile Adam może dogadać się z Bartkiem w kwestii zwrotu długu Adama wobec Bartka, o tyle trudno wyobrazić sobie podobny kompromis między Adamem, a Muhhamudem w procesie o zabicie żony Adama za to, że nie osłaniała na plaży łydek i stóp. Muhhamud nie zaakceptuje wyroku żadnego sądu arbitrażowego, chyba, że będzie to sąd wydający wyroki w oparciu o prawa szariatu. Innymi słowy jedynym akceptowalnym wyrokiem dla Muhhamuda będzie uniewinnienie. Jeśli sąd arbitrażowy wyda inny wyrok, kierując się np. aksjomatem nieagresji, wówczas Muhammud porwie najpewniej za maczetę, aby uciąć głowę sędziemu. Nie ma mowy o sadzie arbitrażowym i równoległych porządkach prawnych w przypadku, gdy jednym z nich ma być islamski porządek prawny.

Może więc zamiast równoległych porządków prawnych  mogłyby istnieć obok siebie odizolowane społeczności nie wchodzące w żadne interakcje? Wydaje się to mało realne, aby odizolować całkiem muzułmanów od innych grup religijnych nie rzucających się sobie wzajemnie do gardeł. Nawet, gdyby jednak spróbowano tak zorganizować społeczeństwo, musimy postawić sobie zasadnicze pytania.

Jako libertarianie nie zgadzamy się na łamanie praw własności i aksjomatu nieagresji. Jeśli na naszym osiedlu żyjemy sobie zgodnie z libertariańskimi prawami dobrowolnie zaakceptowanymi przez nas i sąsiadów, a za murem znajduje się muzułmańskie osiedle, gdzie prawo naturalne jest bez przerwy łamane, nie będziemy czuli się komfortowo. Czy wiedząc, że za rzeczonym murem ludzie dopuszczają się w imię wiary szalonego bestialstwa polewając swoje żony, siostry i córki kwasem, będziemy mogli to zignorować i stwierdzić: „to ich sprawa, nie naruszają naszej wolności ani własności”? Jeśli w społeczeństwie prawa prywatnego na swoim terenie człowiek może torturować i krzywdzić innych ludzi, o ile ustanowi prawo, które mu na to zezwala – np. prawo szariatu – to jest to bardzo ponure społeczeństwo. Sądzę, że większość anarchokapitalistów nie zgodziłaby się, aby taka enklawa przemocy funkcjonowała w ich sąsiedztwie. A nie byłoby takiej zgody z prostego powodu: przynależność do społeczności muzułmańskiej nie jest dobrowolna – o ile można przejść dobrowolnie na islam, to nie można dobrowolnie z niego wyjść. Każdy konwertyta, który porzucił wiarę w Allaha, ryzykuje śmiercią. Dotyczy to także kobiet. A one mają wiele powodów, aby nie chcieć żyć pod terrorem islamu. O ile sadystyczny, brodaty muzułmanin może czuć się w islamskiej enklawie bezpiecznie i cieszyć rolą pana życia i śmierci, to jego krewniaczki, żona\y i córki, z islamskiej kultury wynoszą raczej tylko siniaki, oparzenia i okaleczenia. Nie mogą jednak opuścić katujących ich mężczyzn i uciec.

Problemem jest z pewnością to, że wiele z kobiet nie chciałoby wcale uciec wierząc, że takie życie jest absolutnie normalne i takie powinno być – w ciągłym strachu, upokorzeniu i niewoli. Wychowane w tej kulturze mogą nie zdawać sobie sprawy, że ich wolność została drastycznie zredukowana do poziomu niewolnic. W tym przypadku interwencja z zewnątrz byłaby jeszcze trudniejsza – nie tylko spotka się z wrogością oprawców, ale i niechęcią ofiar. Nie zmienia to faktu, że z punktu widzenia moralności, nie wolno pozwolić, aby w naszym sąsiedztwie ktoś był niewolony i dręczony. Sądzę też, że nieświadomość, że jest się dręczonym i niewolonym, nie neguje bezprawności takich działań ze strony sprawcy. Wątpię, aby okoliczni anarchokapitaliści powiedzieli: „no cóż, te kobiety godzą się na polewanie kwasem, trudno, ich wybór!”. Chyba, że dotyczyłoby to osób, które świadomie przeszły na islam i zamieszkały w muzułmańskim osiedlu – wówczas można domniemywać ich świadomą zgodę na ponoszenie wszelkich cierpień wynikających z życia pod dyktaturą tej antyludzkiej religii. Podobnie, jak nie moglibyśmy siłą „ratować” z komunistycznej enklawy kogoś, kto dobrowolnie do niej wstąpił. Jeśli sam wybrał zniewolenie i zgodził się na to, że „kolektyw” będzie mógł rozporządzać jego wolnością i życiem, to nic nam do tego. Inaczej byłoby w przypadku kogoś, kto urodził się już w takiej komunie i nie mógł dokonać wyboru, czy chce w niej żyć.

Ale nie trudno wyobrazić sobie kobiety uciekające z islamskich enklaw do sąsiadujących osiedli libertariańskich i szukające pomocy i schronienia przed małżonkami, wujami, braćmi i ojcami ostrzącymi już maczety. Nie wydaje mi się, aby muzułmanie uszanowali panującą w libertariańskiej dzielnicy zasadę nieagresji i odstąpili od ścigania i prześladowania zbiegłych krewnych. Co więcej, im częściej ich ofiary uciekałyby do świata wolności, tym częściej islamiści nawoływaliby do wprowadzenia woli Allaha wszędzie, bez wyjątku, wściekli, że można w ogóle uciec spod ich maczet. i butelek z kwasem.

Dopóki libertarianie stanowiliby większość i potrafiliby odeprzeć szturm islamistów, ci ostatni odstąpiliby od rozwiązań siłowych. Ale tylko do czasu.

Wiadomo, że wyznawcy islamu są grzeczni i spokojni tak długo, jak długo stanowią słabą mniejszość. Gdy tylko jednak zgromadzą się w licznej grupie i poczują siłę, porzucają retorykę pokoju i sięgają po przemoc.Dzieje się to we współczesnej Europie, stałoby się także w anarchokapitalistycznym społeczeństwie.

O ile dwa racjonalne, oparte przynajmniej na zbliżonych fundamentach, porządki prawne, mogą rzeczywiście współistnieć obok siebie i nie doprowadzi to do stanu permanentnej wojny domowej, o tyle porządek libertariański (przez złośliwych nazywany anarchią), nie może współistnieć obok porządku islamskiego, gdyż nie pozwolą na to muzułmanie.

Zdaję sobie sprawę, że wielu muzułmanów nie musi być krwawymi sadystami pragnącymi nawrócić cały świat przemocą na islam i lubującymi się w torturowaniu i zabijaniu kobiet. Być może nawet proporcje między stosunkowo pokojowymi i umiarkowanymi wyznawcami islamu a radykalnymi dżihadystami chcącymi zamordować wszystkich, którzy nie czczą Allaha, są wyrównane. Jednak, gdy nadarza się okazja, aby dżihadyści zaszaleli, ten umiarkowany i spokojny świat islamski, jakoś nie próbuje powstrzymywać swoich radykałów, nie przeprasza za ich ekscesy, ani nie wyklucza ich ze swej społeczności. Radykalny islam staje się więc jedynym słyszalnym głosem tej religii. Nie ma więc sensu mówić o tym, że „to tylko margines”. Sadzę też, że warto, abyśmy pamiętali, że pokonanie państwa może być tylko pierwszym krokiem w walce o wolność, po którym trzeba będzie zetrzeć się z radykalnym islamem i jego wizją „wolności”. Jest to szalenie odległa perspektywa, ale z pewnością realna.

6 odpowiedzi na „Islam a libertarianizm

  1. R0beRt pisze:

    Trochę można się przyczepić, że nie ma wyraźnego rozróżnienia, że państwo minimum a minarchizm to nie to samo.

  2. Garwina pisze:

    Bardzo dobry tekst , oby takich więcej, won z kozojebcami !

  3. To nie konieczne nawracanie na islam kłóci się z nieagresją bo samo nawracanie nie jest agresją ale kłóci się to co muzułman musi uczynić z niewiernym jeśli on się nie chce nawracać. Musi go zabić. Zabijanie kłóci się z aksjomatem nieagresji.

  4. Gruntz pisze:

    Aj, aj, aj. Tragedia. Tragedia, bowiem tekst napisałeś w oparciu o medialne wyobrażenia o islamie oraz o swoje wyobrażenia. Za występki terrorystów muzułamnie oczywiście przepraszają, a taki terrorysta sam wyklucza się ze społeczności muzułmańskiej swoim błędnym działaniem. Istnieją również muzułamnie liberalni, uznający prawa i zasady państwa w którym żyją. Aby to wszystko zrozumieć zapraszam do czasopisma As-Salam. Po zapoznaniu się z islamem będziesz musiał zrewidować kilka tez zawartych w swoim tekście.

    • peter1pet pisze:

      Aj, aj, aj. Koszmar. Jakoś nie słyszymy o „klątwach mahometańskich” rzucanych na terrorystów. A nawet zdarzyło się, że żyjący od wieków bardzo spokojnie w Polsce mahometanie byli nawracani przez jakieś podejrzane ele-menty gdzieś z południowego wschodu, gdyż rzekomo asymilując się w polskim społeczeństwie nie byli dość gorliwymi wyznawcami proroka. Kilka lat temu nawet wydalono z Polski takiego misjonarza. Sformułowanie „taki terrorysta sam wyklucza się ze społeczności muzułmańskiej swoim błędnym działaniem” sugeruje istnienie w tym ich „szariacie” czegoś w rodzaju katolickiej „ekskomuniki ipso facto”. Otóż u nich nie ma czegoś takiego. Kto wypowiada szahadę jest mahometaninem i tyle. Osobiście dla oceny religii mahometańskiej wystarczy mi zasada „po ich owocach poznacie ich”. Żaden tam „as-salam” nie jest mi potrzebny. Ostatecznie komuniści tez mają swoje piękne czasopisma, w których zachwalają swoje idee i swoich „wielkich przywódców”. Tu nawet nie chodzi o „pokojowe” nastawienie mahometan. Boga nie można czcić w ten sposób. Bóg stworzył nas wolnymi, a Jego przykazania są w gruncie rzeczy wyrazem libertariańskiej zasady nieagresji.

  5. Bakunin pisze:

    Polecam artykuł na wikipedii http://en.wikipedia.org/wiki/Anarchism_and_Islam Islam jest w pełni kompatybilny z anarchokapitalizmem.

Dodaj komentarz