Natknąłem się dziś w internecie na obrazek będący typowym wyrazem niezadowolenia z „wad kapitalizmu” i nienawiści do konsumpcjonizmu:
Zwykle ignoruję takie tanie, chwytliwe hasła wrogów wolności, jednak dziś jestem najwyraźniej w bardziej refleksyjnym nastroju, bo zacząłem zastanawiać się nad sensem przekazu tej grafiki i uznałem, że wymaga ona jednak skomentowania.
Dlaczego nazwałem autora tej prowokacji wrogiem wolności? Prowokator ów z pewnością okrzyknąłby się kimś zgoła innym – obrońcą wolności i strażnikiem dobra jednostki występującym przeciwko oszukańczym mechanizmom rynku: konsumpcjonizmowi, kredytowi oraz konkurencji, którą nazwałby zapewne „wyścigiem szczurów”.
Czy autor ma rację? Czy te trzy elementy współczesnego świata są same w sobie złe i świadczą o zepsuciu społeczeństwa przez chciwy kapitalizm nie liczący się z ludźmi i wykorzystujący ich do własnych celów – osiągania coraz większego zysku? Aby odpowiedzieć na to pytanie – które należy zadać tej grafice przed zaakceptowaniem jej tez lub ich odrzuceniem – muszę zadać trzy kolejne pytania pomocnicze.
1. Czy ludzie są tak głupi, aby kupowali coś, czego nie potrzebują?
Założenie, że ludzie kupują towary bądź usługi, które nie są im potrzebne, jest niezwykle ryzykowne. Wiele się dziś mówi o tym, jak szybko ludzie wyrzucają kupione dobra, jak krótko im służą. Nie jestem przekonany jednak, czy jest to dowód na to, że w momencie zakupu, nie są im potrzebne. Gdyby przyjąć, że tak w istocie jest, musielibyśmy zgodzić się, że konsumenci zachowują się bezmyślnie, że dokonując wyborów nie kierują się własnymi potrzebami, lecz jakimiś zewnętrznymi bodźcami. To z kolei zmuszałoby nas do zadania kolejnego pytania – na ile konsumenci są zewnątrz-sterowni? Ewentualnie, czy nasze decyzje są dobrowolne i suwerenne, czy też w jakimś stopniu – lub całkowicie – uwarunkowane, jak sugeruje Arthur Schopenhauer[1]. Czegokolwiek nie powiedzą jednak psychologowie społeczni i filozofowie, uważam że należy traktować jednostkę ludzką jako suwerenną i zdolną do podejmowania własnych decyzji. To oczywiste, że na te decyzje mają wpływ czynniki zewnętrzne – muszą mieć, w przeciwnym razie decyzje te byłyby pozbawione sensu i nie odnosiłyby się do zewnętrznej rzeczywistości, w której działa dana osoba. Niezależnie od tego, jak silne są to wpływy – tak długo, jak nie jest stosowana przemoc ani jej groźba – należy traktować wybór jednostki jako dobrowolny i suwerenny. Jeśli osoba nabywa produkt pod wpływem reklamy nadal nie wolno nam twierdzić, że nie dokonała samodzielnego wyboru. Nie twierdzę przy tym, że reklamy są w takim razie zawsze uczciwe. Mogą wszak wprowadzać konsumenta w błąd. To, że informacje na temat produktu zawarte w reklamie mogą mijać się z prawdą, jest niewątpliwie oszustwem, lecz nie polega ono na zmuszeniu nabywcy do zakupu, a jedynie na wprowadzeniu go w błąd. W takiej sytuacji możemy przypuszczać, że dokonując zakupu konsument kupował (myślał, że kupuje) inny produkt, niż rzeczywiście nabywany. Jest to jednak kwestia wykraczająca poza temat dzisiejszych rozważań. Wracając do samego momentu wyboru konsumenckiego – zakładam, że ludzie kierują się dostępnymi na rynku informacjami i w oparciu o te informacje oraz własne potrzeby konsumenckie, dokonują decyzji zakupu. Autor analizowanej grafiki zakłada jednak, że nie tylko informacje na rynku są fałszywe, ale także potrzeby odczuwane przez konsumentów. Sądzić musi, że potrzeby te są „wykreowane” bądź „narzucone” przez system konsumpcjonistyczny. W końcu – powie zwolennik tej tezy – potrzeby zakupów kreowane są przez takie czynniki, jak zmieniająca się moda, naciski społeczne wynikające z chęci „nadążenia” za stanem posiadania i statusem społecznym innych ludzi z bliskiego otoczenia (np. sąsiadów, współpracowników). Wybory jednostki, z uwagi na nacisk społeczny są w tym ujęciu powodowane „przymusem” zewnętrznym, który sprawia, że ludzie nabywają rzeczy, których inaczej by nie potrzebowali. Gdyby bronić takiego stanowiska, należałoby uznać, że wobec tego wszystkie zachowania społeczne są narzucaniem jednostce takich, a nie innych wyborów. Poprzez reductio ad absurdum możemy dojść do wniosku, że potrzeba noszenia jakichkolwiek ubrań w słonecznym i bezdeszczowym okresie wynika ze społecznego przymusu. Gdyby nie obecność innych ludzi i ich – realnej, bądź antycypowanej – dezaprobaty dla nagości jednostki, mogłaby ona wybrać nie-noszenie żadnych ubrań. Wobec tego ich nabycie jest niepotrzebne, a jednostka jest zmanipulowana! Absurd takiego podejścia widzimy od razu, stąd należy odrzucić argument o „niepotrzebnych” dobrach. gdyby go podtrzymać, musielibyśmy uznać, że jedynymi „prawdziwie suwerennymi” potrzebami jednostki, jest zaspokojenie czysto biologicznych popędów – najedzenie się, ukrycie przez zimnem i deszczem, rozmnażanie się. Trzymając się tego podejścia, postulować byśmy musieli powrót do życia w warunkach pierwotnych, bez kultury i sztuki tworzonej wszak w procesie społecznym, bez rozrywki, miast, dróg i samochodów, które przecież nie są pierwotnymi potrzebami… Ponadto patrząc z punktu widzenia prakseologii, możemy jedynie oceniać, czy działania jednostek są efektywne, to jest czy skutecznie prowadzą do upragnionych przez jednostkę celów, czy też nie. Prakseologia zakłada, że wybory poszczególnych ludzi zawsze są racjonalne, gdyż oceny ich racjonalności mogą dokonać tylko sami wybierający, a nie osoby trzecie. W związku z tym autor grafiki popełnia zasadniczy błąd sugerując, że inni ludzie nabywają dobra im niepotrzebne – przypisuje sobie w ten sposób atrybut wszechwiedzy i wyższości swojej wiedzy nad wiedzą innych ludzi. W skrajnej wersji przypisuje sobie nawet wyższość swoich wyborów i potrzeb, niż potrzeb innych osób. Ponieważ potrzeby i wybory to kwestia prywatna i indywidualna, ocenianie sensowności cudzych potrzeb jest nieuprawnione. Innymi słowy: pozostawmy poszczególnym ludziom decyzję, czego pragną, a czego nie. Gdyby jednak czytał to jakiś zajadły obiektywista uważający, że możliwe jest pewne i jednoznaczne stwierdzenie przez zewnętrznego obserwatora, czy cudze potrzeby i wybory są dla tej osoby korzystne czy szkodliwe, czy są potrzebne, czy nie, mam w zanadrzu argument odwołujący się do prawa naturalnego. Mianowicie argumentem tym jest zasada samo-posiadania, która wskazuje nam, że jedyną osobą uprawnioną do podejmowania decyzji o swoim ciele, co za tym idzie także o prywatnej własności a więc też o własnych wyborach konsumenckich, jest ta konkretna osoba. Nawet, jeżeli z „obiektywnego” punktu widzenia osoba ta szkodzi sobie, nie wolno nam wtrącać się w jej wybór. Niezależnie, czy szkodzi sobie „marnując” wszystkie swoje ciężko zarobione pieniądze poprzez wydanie ich na prenumeratę komiksów, czy może na narkotyki. Tak długo, jak nie szkodzi swoimi działaniami innym ludziom, nie jesteśmy uprawnieni do przeszkadzania jej.
2. Czy i co jest złego w kredycie?
Kolejną tezą ukrytą w treści grafiki jest potępienie instytucji kredytu. Autor nie atakuje kradzieży, ani rozboju, lecz „kupowanie za pieniądze, których jeszcze [w momencie kupna] nie mamy”. Innymi słowy to, co mu się nie podoba z jakichś względów, to nic innego, jak wymiana dóbr teraźniejszych na dobra przyszłe dokonywana przez kredytobiorcę i kredytodawcę. Dla wyjaśnienia poprzedniego zdania: kredyt jest transakcja polegającą na tym, że kredytodawca dziś pożycza kredytobiorcy jakieś realne dobro (np. samochód), zaś kredytobiorca zobowiązuje się w przyszłości zwrócić równowartość pieniężną tego dobra[2]. Podejrzewam, że w istocie tym, co drażni autora grafiki w kredycie, jest procent. W przeważającej większości przypadków kredyt jest oprocentowany. Procent jest niczym innym, jak zadośćuczynieniem dla kredytodawcy za wyrzeczenie się pożyczanego dobra dziś i odroczenie konsumpcji w przyszłość. Rekompensata jest logiczna, gdyż ceteris paribus zawsze wolimy konsumpcję teraźniejszą od przyszłej. Aby konsumpcja przyszła była dla nas korzystniejsza, niż teraźniejsza, musi być większa. Dodatkowo procent uwzględnia podjęcie ryzyka związanego z pożyczką – zawsze istnieje bowiem ryzyko, że kredytobiorca nie będzie zdolny zwrócić kredytu. Wreszcie procent zawiera także rekompensatę za inflację. Nie ma zatem nic niemoralnego w pobieraniu procentu. W samym kredycie także nie, dopóki kredytobiorca bierze go dobrowolnie. Oczywiście wrogowie technik marketingowych i konsumpcjonizmu znowu mogą chwycić się argumentu o „kreowaniu potrzeb”, ale już go oddaliłem i jestem odporny na technikę zdartej płyty. Czy jest coś złego w tym, że osoba decyduje się zakupić coś bez oszczędzania i decyduje się zobowiązać, że będzie odbierać sobie przez kilkanaście bądź kilkadziesiąt miesięcy od ust, aby zwrócić pożyczone pieniądze? Nawet, jeżeli zgodzę się ze stwierdzeniem, że kredytobiorca do pewnego stopnia robie z siebie niewolnika kredytodawcy, to tak długo, jak nie został do tego zmuszony przemocą, nie widzę w tym nic złego. Każdy z nas ma prawo robić ze swoim życiem cokolwiek zechce – od wstrzykiwania sobie w ciało substancji psychoaktywnych po oddawanie się w niewolę. W istocie jednak relacja wierzyciel-dłużnik daleka jest od niewolnictwa we współczesnym świecie, gdzie prawo uniemożliwia fizyczną niewolę za długi. Kredyt jest jak najbardziej pożądanym zjawiskiem w gospodarce i społeczeństwie, ale tylko tak długo, jak długo pochodzi poczynionych wcześniej oszczędności przez osoby powstrzymujące się od konsumpcji. Niestety współczesna bankowość kredytowa odstąpiła od tej reguły i stosuje nieuczciwą rezerwę cząstkową dla depozytów na żądanie, z których kreuje nieistniejący pieniądz dłużny. Prawdziwym problemem współczesnego kredytu jest to, że kredytobiorca pożycza pieniądze powstałe z powietrza, nie pokryte żadnymi dobrami, co prowadzi w dużej skali do zaburzenia kapitałowej struktury produkcji i powstania cyklu koniunkturalnego kończącego się kryzysem[3].
3. Kto imponuje ludziom, których nie lubi?
Trzecie zdanie jest absolutnie rozbrajające – zdaniem autora, dobra i usługi nabywane na rynku służą nie całemu szeregowi potrzeb, lecz przede wszystkim budowaniu swego statusu społecznego. W dodatku wydaje mu się, że wśród ludzi dominują relacje wrogości a przynajmniej niechęci. Czy tak jest naprawdę, trudno ocenić, nawet, jeżeli jest to prawdą, to z pewnością powstrzymywanie się od konsumpcji nie zmieni niekorzystnych interakcji społecznych. Czy jednak udział w wyścigu posiadania jest głównym motorem nabywania dóbr na rynku? A co z głodem, pragnieniem, wygodą, potrzebami rozrywki, wiedzy oraz całą masą innych, poszczególnych potrzeb? Znowu zasadniczym pytaniem nie powinno być „czy to jest etyczne/dobre/słuszne/moralne?”, lecz „czy to służy celom jednostki?”. Jeżeli dla wybranego członka społeczeństwa prześciganie sąsiada w kwestii klasy i ceny stojącego na podjeździe samochodu jest tak ważne, że gotowy jest wydawać coraz więcej zarabianych przez siebie pieniędzy, to dlaczego mielibyśmy uważać jego zachowania konsumenckie dążące do realizacji tego celu za nieodpowiednie? Celem działającej jednostki jest poprawa niezadowalającego stanu rzeczy na stan bardziej zadawalający[3]. To jednostka suwerennie ocenia, jakie cele i jakie środki do nich prowadzące wybierze. W związku z tym nabywanie dóbr w celu poprawy własnego samopoczucia w kontekście cudzego stanu posiadania – jakkolwiek nie byłoby to chciwe i „zbędne” działanie – jest w pełni uzasadnione z punktu widzenia jednostki. Czy jest coś złego w tym, że ludzie kupują rzeczy w ogóle? Na sprzeciwy wrogów konsumpcji odpowiedzieliby natychmiast zwolennicy popytowych teorii wzrostu gospodarczego utrzymujący, że im więcej społeczeństwo kupi, tym więcej będzie produkowane i tym więcej ludzi znajdzie pracę, a gospodarka się rozwinie. Ich koncepcja jest z pewnością błędna[4], jednak niezależnie od tego, decyzja o konsumpcji powinna należeć do konsumentów, a nie do „autorytetów” moralnych.
Podsumowanie
Wyjaśniłem rolę dobrowolności, aksjomat ludzkiego działania kryjący się za konsumpcją, oraz wyjaśniłem, dlaczego kredyt jest pożyteczny społecznie nawet, jeżeli ktoś uważa, że ludzie biorą kredyty aby zaspokajać „bezwartościowe” czy nawet „szkodliwe” potrzeby. Wskazałem na fundamentalną prawdę kryjącą się za ocenami ludzkich działań – jest czysto subiektywna i przez to stronnicza, trudno zatem nadawać jej wymiar uniwersalności. Każdemu, rzecz jasna, wolno głosić, że jego zdaniem konsumpcja i to w dodatku na kredyty, jest zła, naganna moralnie i godna potępienia w wymiarze relacji międzyludzkich, jednak w takim samym stopniu mi wolno pochwalać konsumpcję. Niestabilne podstawy ekonomiczne współczesnego wyścigu do bogactwa to już zupełnie oddzielna kwestia, którą też poruszyłem we wspomnianym w tym tekście artykule. Naczelnym wnioskiem pozostaje jednak postulat, aby pozwolić ludziom dokonywać takich, dobrowolnych działań, jakich tylko zapragną, gdyż jedynymi upoważnionymi do oceny tych działań są sami działający. Dziękuję.
Uzupełnienie części 1:
Natrafiłem na poniższy filmik, który wnosi nowy głos do dyskusji o racjonalności wyborów, także tych decyzji konsumenckich. Być może są to po prostu jedynie przykłady jaskrawych i wyjątkowo sprytnych manipulacji, jednak warto uwzględnić je w rozważaniach o konsumpcjonizmie.
[5] – Zagadnieniem popytu i podaży zajmował się Jean Baptiste Say w dziele: A Treatise on Political Economy. Wykazał tam, że rozwój gospodarczy opiera się na produkcji, która musi poprzedzić konsumpcję.
Pingback: Czy konsupcjonimz jest zły? | ANTISTATE
Podoba mnie się ten tekst. Ale chyba zostałeś największym subiektywistą w tym kraju młody.
A mi nie bo jest znowu tylko i wyłącznie z punktu widzenia Rafała który w ogóle nie potrafi obserwować ludzi:D Obrazek jak najbardziej trafia w nasze czasy. I nie było by nic złego w tym wszystkim (bo jak ktoś chce być niewolnikiem niech sobie będzie) gdyby nie to że chęć posiadania zabija w ludziach większość innych uczuć. I teraz tak:
1. Ludzie kupują masę rzeczy których nie potrzebują i to jest całkowita prawda. Np Lodówka z telewizorem?! WTF? Po ki czort mi w lodówce telewizor albo radio w prysznicu skoro i tak leci woda i ledwie co słyszę. Jesteśmy społeczeństwem coraz mniej praktycznym. Oczywiście mozesz powiedzieć że wszystko jest potrzebne bo skoro w danej chwili odczuwam potrzebę posiadania tego czegoś to moja psychika tego w tym momencie potrzebuję i jak to kupię zaspokoję jakąś tam potrzebę. No wszystko było by ok gdyby nie sztab ludzi pracujących nad tym abym tego wszystkiego potrzebował:D Super jest mieć telefon taki jak miał James Bond co z tego że nie wykorzystam jego potencjału ale chce go i już. Albo dzwoni do mnie konsultant polsatu i przekonuje mnie że kanały sportowe sa fajne i żebym dopłacił do abonamentu jeszcze 15zł chciaż ja nie lubię sportowych kanałów. Operator telefonii dobrze wie kiedy będę poznawał nowych ludzi i zapewne dla tego wciska mi nowe pakiety promocyjnych minut, no i jak ja mu mówię że telefon ma być z klawiszami qwerty on wie lepiej że inny mi lepiej posłuży. A z reklam te wszystkie panie uśmiechają się do mnie tylko po to abym nie kupował czegoś tam jeszcze innego. Ludzie kupują rzeczy im niepotrzebne bo się w nich promuje takie zachowanie od małego się indoktrynuje ludzi w tv radiu a szkoły to wybiegi mody dla młodzieży. Zastanówmy się więc czy jeżeli wmówię ci że czegoś potrzebujesz to ty tego naprawdę szczerze potrzebujesz? Bo jeśli tak to idę szukać jakiś starych gratów może coś kupisz…..
2. Kredyt służy do orżnięcia kredytobiorcy i przypominam ci że to ty zawsze mnie o tym przekonywałeś. Ale prawdą jest że kredyt każdy podpisuje sam (bankierzy jeszcze nie mogą nas zmusić do tego). Oczywiście mogą nami manipulować ale nie przesadzajmy już bo zaraz wyjdzie że każdy z nas potrzebuje maga telepaty chroniącego nas przed manipulacją. Ludzie czytajcie umowy! Niech ten kut***** konsultant się poci jak czytacie te 35 stron drobnym druczkiem które podawał wam przed chwilą z tym kretyńskim uśmiechem na mordzie:D Yeeee…. hate… hate… hate….:D
3. Wszystkie te cechy które na początku wymieniasz są połączone ze sobą. Hmmm dlaczego ludzie imponują tym których nie lubią chociaż by po to żeby udowodnić im swoją wyższość?
Dobra lać na to ty po prostu nie rozumiesz tego obrazka i tyle:)
Ludzie te obrazki sa po to abyście nie raz się zatrzymali, zwolnili i przemyśleli parę rzeczy. P co mi to wszystko? Czy warto dla tego wszystkiego aż tak się męczyć? Czy tylko pieniądze sie liczą? Może jednak warto bardziej zainwestować więcej sił w uczuciową sferę życia albo jeszcze inną. CZy naprawdę tak łatwo nami sterować? Tu nie chodzi o odbieranie ludziom prawa do kupna czegoś bo fajnie jest nieraz zaszaleć pocieszyć się tym ze jacyć naukowcy spędzili 15 lat nad projektem i wyszło coś fajnego co trzymasz teraz w ręku. Można kupować kiedy tlyko się podoba chodzi o to zeby nie stać się niewolnikiem kapitalizmu i żeby nie pracować po to aby szefł sprzedał a ja żebym kupił bo to wręcz głupie. Zakupy to nie jedyna rozrywka w życiu nie wolno o tym zapominać. A jeśli kapitalizm czy inny system ekonomiczny opiera się na klientach którzy zrobią z siebie niewolników aby kupować i kupować a on mógł istnieć to niech spłonie:) Ludu kupujcie napędzajcie rynek co za kretynizm. To dowodzi jeszcze jednego odkrycia strasznego naszych czasów. Kupujemy aby produkować i jak przestaniemy kupować to wszystko się rozpieprzy. Rynek stał się molochem który żre żre i chce żreć coraz więcej i więcej. Dlatego nie raz warto się zastanowić „czy ja też chce być niewolnikiem własnych przyziemnych potrzeb?” Warto się uodpornić i dawać sobie coraz mniej aby pracować coraz mniej i spędzić jak najmniej czasu w pracy;)
Zgadza się, to prawda, że pisząc artykuł, piszę go z własnej perspektywy – no bo z czyjej innej miałbym go napisać? 😉
A bardziej na serio, uderza mnie z kolei Twoja skłonność do ignorowania tego, że inni ludzie różnią się od Ciebie. Piszesz:
„Ludzie kupują masę rzeczy których nie potrzebują i to jest całkowita prawda. Np Lodówka z telewizorem?! WTF? Po ki czort mi w lodówce telewizor albo radio w prysznicu” – no właśnie, TOBIE takie rzeczy nie są potrzebne, czy daje Ci to prawo do decydowania, czy są one potrzebne komuś innemu? Skoro ktoś to produkuje, musi to oznaczać, że znajdują się nabywcy chętni do kupna – nikt im nie przystawia pistoletu do głowy i nie każe kupować. Dobrze byłoby, gdybyś wyzbył się tej delikatnej aroganckiej skłonności do decydowania „obiektywnie” co jest potrzebne, a co nie. Po prostu pogódź się z tym, że są ludzie, którzy bardzo chcą mieć telewizor w lodówce, albo nawet w prysznicu, albo cokolwiek innego – jeśli nie chcesz tych rzeczy, spoko, ale może inni ich potrzebują?
„Jesteśmy społeczeństwem coraz mniej praktycznym.” – co to znaczy? Co w takim razie powinno być w sprzedaży, abyśmy byli społeczeństwem „bardziej praktycznym”? Żadnych przedmiotów służących rozrywce i umilaniu życia? Jedynie otwieracze do puszek, narzędzia oraz półprodukty? A co, jeśli ktoś uzna, że dla niego telewizor w prysznicu jest właśnie bardzo praktyczny, bo może obejrzeć wiadomości w trakcie porannego mycia i w ten sposób oszczędza czas? Czy to nie jest praktyczne? 😉 Zarzucasz mi że oceniam z własnej, wąskiej i jakże ograniczonej perspektywy, po czym robisz dokładnie to samo! 😛
„Zastanówmy się więc czy jeżeli wmówię ci że czegoś potrzebujesz to ty tego naprawdę szczerze potrzebujesz? Bo jeśli tak to idę szukać jakiś starych gratów może coś kupisz…..” – powodzenia! możesz spróbować 😉
Nie wierzę, że można ludziom wmówić że czegoś potrzebują, można co najwyżej przekonać ich, że coś jest im bardziej potrzebne, niż sądzili do tej pory – tak jak na przykład z dodatkowym pakietem kanałów sportowych w telewizji. Oczywiste, że lepiej mieć więcej kanałów, niż mniej. Jeśli przekonam klienta, że zapłaci za dodatkowe kanały mniej, a do tego w promocji na kilka miesięcy otrzyma je za darmo, to dlaczego ma być w tym coś złego? Po prostu pokazałem mu nową perspektywę, której dotąd nie znał i nie mógł brać jej pod uwagę. Poznawszy nową możliwość to nadal on jest odpowiedzialny za swoje decyzje i to on podejmuje wybór – zmienia się jedynie jego wiedza o warunkach, korzyściach i stratach. Tak długo, jak długo go nie okłamuję, wszystko jest w porządku.
„nie przesadzajmy już bo zaraz wyjdzie że każdy z nas potrzebuje maga telepaty chroniącego nas przed manipulacją. Ludzie czytajcie umowy!” – w pełni popieram, nie czytanie umów to głupota.
„Niech ten kut***** konsultant się poci jak czytacie te 35 stron drobnym druczkiem które podawał wam przed chwilą z tym kretyńskim uśmiechem na mordzie:D” – akurat czytać przez telefon umowę klientowi i regulamin to bym mógł z radością, czas leci, siedzisz i czytasz i zarabiasz. A klient buli za połączenie jak za zboże 😀
„Ludzie te obrazki sa po to abyście nie raz się zatrzymali, zwolnili i przemyśleli parę rzeczy.” – no to właśnie się zatrzymałem i przemyślałem 😀 Tylko wnioski wyciągnąłem „nieodpowiednie”, co? 😉
„chodzi o to zeby nie stać się niewolnikiem kapitalizmu i żeby nie pracować po to aby szef sprzedał a ja żebym kupił bo to wręcz głupie. Zakupy to nie jedyna rozrywka w życiu nie wolno o tym zapominać.” – zgadzam się, ale barany, które żyją tylko dla konsumpcji i zarabiania na nią to już nie ludzie, to jakieś automaty. Nie sądzę, aby było takich wielu.
„Kupujemy aby produkować i jak przestaniemy kupować to wszystko się rozpieprzy” – jest dokładnie odwrotnie – produkujemy, aby kupować. Bez produkcji nie ma konsumpcji, dlaczego? a) robotnik musi zarobić aby mieć pieniądze na konsumpcję, b) jeśli nie wyprodukujesz dóbr, nie będzie można ich sprzedać, ani kupić. Więcej o tym jest w książce Jeana Baptiste Saya do której jest link w tekście.
„Warto się uodpornić i dawać sobie coraz mniej aby pracować coraz mniej i spędzić jak najmniej czasu w pracy;)” – to Twoja skala wartościowania, czysto subiektywna – inni ludzie mogą cenić bardziej konsumpcję dóbr i pracę konieczna dla tej konsumpcji. Ja zaś proponuję złoty środek: pracuj możliwie jak najmniej ale przy możliwie jak najwyższych zarobkach, aby móc nabyć wszystko to, czego potrzebujesz. W rzeczywistości każdy sobie znajduje swoje optimum proporcji praca-czas wolny w zależności od poziomu materialnego na jakim pragnie żyć i potrzeby swobody i czasu wolnego.
Jasiu: zarzucasz Rafałowi że opisuje rzeczywistość ze swojego punktu widzenia, tymczasem Ty robisz to samo-twierdzisz że ludzie nie powinni tyle kupować i być praktyczni-masz prawo tak twierdzić, ale ostatecznie nie na w tym nic złego że kupują rzeczy które Twoim zdaniem są bezsensowne, może komuś innemu się takie nie wydają, a nawet jeśli, to mają prawo być gadżeciarzami i wydawać na bzdury pół wypłaty-wszak ludzie mają przynajmniej pracę przy produkcji tych niepraktycznych zabawek, czy nie? Wydaje mi się też że mylisz wolny rynek z PR.
„wyjaśniłem, dlaczego kredyt jest pożyteczny” tu mijasz się z prawdą bo nie wyjaśniasz dlaczego kredyt jest pożyteczny społeczeństwom jedynie co wyjaśniasz to dlaczego nie jest nieuczciwy o ile jest dobrowolnie brany. Nie ma nic o roli oszczędzania we wzbogacaniu struktury kapitałowej produkowania co może być baza do wyjaśnienia dlaczego kredyt jest potrzebny na rynku. Ha?!
Coraz większa konsumpcja jest zła i łatwo to udowodnić. Produkujemy więcej więc mniejszym kosztem, więc mniej nas obchodzi byle wyjechało z fabryki i się sprzedało. Problem pojawia się po 3latach ten produkt weźmy na przykład monitor jego plastikowa obudowa nie jest poddawane recyklingowi. Zaśmiecamy świat plastikowym szajsem a można by kupować mniej ale za to bardziej ekologicznie np produkuje tak Nokia telefon 70% części do ponownego użytku. I to jest już złe bo nie ważne czy zwozi się to do krajów trzeciego świata czy też topi w ocenie, niszczenie środowiska jest złem. Bo w ten sposób niszczymy swój ekosystem z punktu widzenia rasy to nie tyle co złe tylko debilne.
Chodziło mi o to że ludzi trzeba stymulować do myślenia nad własną egzystencją bo inaczej zaczniemy jako społeczeństwo się cofać.
„zgadzam się, ale barany, które żyją tylko dla konsumpcji i zarabiania na nią to już nie ludzie, to jakieś automaty. Nie sądzę, aby było takich wielu” – Mylisz się jest ich wielu.
„produkujemy, aby kupować. Bez produkcji nie ma konsumpcji, dlaczego? a) robotnik musi zarobić aby mieć pieniądze na konsumpcję, b) jeśli nie wyprodukujesz dóbr, nie będzie można ich sprzedać, ani kupić. Więcej o tym jest w książce Jeana Baptiste Saya do której jest link w tekście.” – Znam tą zasadę trochę przekręciłem. Uważam że to największy debilizm w tym wszystkim absurd nad absurdy. I to w końcu musi się rozpieprzyć kierując się takimi za sadami i oby jak najszybciej.
„Ty robisz to samo-twierdzisz że ludzie nie powinni tyle kupować i być praktyczni-masz prawo tak twierdzić, ale ostatecznie nie na w tym nic złego że kupują rzeczy które Twoim zdaniem są bezsensowne, może komuś innemu się takie nie wydają,”- Uważam że w ludziom trzeba zwracać uwagę na takie fakty, nie zabraniać ale uświadamiać.
” a nawet jeśli, to mają prawo być gadżeciarzami i wydawać na bzdury pół wypłaty-wszak ludzie mają przynajmniej pracę przy produkcji tych niepraktycznych zabawek, czy nie?” – I to jest debilne to ślepe koło to jest jak socjalizm. Jedni pracują na chleb po to aby inny mógł kupić sobie lodówkę z telewizorem. To jest namawianie ludzi do tracenia pieniędzy to jest chore. Ja nie widzę w tym żadnej wolności. Top jest jak już pisałem machina pożerająca coraz więcej i więcej.
Konsultantowi wystarczy powiedzieć że nie wyraża się zgody na nagrywanie rozmowy:P
Aha, jak powiesz konsultantowi, że nie wyrażasz zgody na nagrywanie rozmowy, to nie będziesz się miał na co powołać w razie, jak Cię źle obsłuży. Więc to bez sensu.
Hej dzieciaki a może każdy z Was zacznie żyć i sprzedawać i kupować produkty na rynku to zrozumiecie po co jest popyt i reklama i że bez reklamy żaden przedsiębiorczy handlarz nie przetrwa na rynku chyba tylko jak handluje chlebem bo chleb każdy musi kupić. Wszystko inne jest opcjonalnie do kupienia albo można się bez tego obejść – nikt do przeżycia nie musi mieć TV ani auta ani sztruksowej marynarki wystarczy worek jutowy i dobre buty jak skazańcy na Syberii. Sjb masz rację kiedy mówisz że poza kupowaniem i pracą trzeba szukać szczęścia i wolności i innych celów no chyba że dla kogoś największe szczęście to iść do marketu i nakupić pełen wózek jedzenia i rzeczy z promocji i potem to wszystko upychać pół dnia w lodówce z telewizorem 😉
Rafał zaś bezlitośnie ciśniesz aksjomaty Misesa i dobrze trenuj chłopcze. Tylko pamiętaj że Sjb ma w dupie aksjomaty i prawa i dla niego ważne jest jego wewnętrzne prawo więc go i tak nie przekonasz. Ale może przekonasz kogoś kto te dyskusje poczyta.
Co do zanieczyszczenia Sjb mówisz słusznie śmieci jest za dużo na przykład wszędzie foliowe woreczki folje opakowania pudełka tez już nie są z kartonu ale z cienkiego plastyku który nigdy sie nie rozłoży i po co to? Po co muszę jedzenie w folii nieść nie mogą być papierowe torby jak 30 lat temu? Po co mnie kiełbasa w folii mogę w papier ja upakować i nieść.
„Hej dzieciaki a może każdy z Was zacznie żyć i sprzedawać i kupować produkty na rynku to zrozumiecie po co jest popyt i reklama” Hej ja wiem co to jest popyt i podaż i reklama!
Jeśli chodzi o krótki okres używalności współczesnych produktów i ich szybkie psucie – wynika to z dwóch czynników. Pierwszy jest neutralny i jest nim wymóg konsumentów, aby wszystko, co kupują było coraz tańsze – każde chce wydać jak najmniej. Więc producenci chcąc utrzymać się na rynku spełniają to życzenie – produkują możliwie jak najtaniej, ale muszą zrobić to kosztem czegoś – najczęściej jakości, trwałości właśnie. Gdyby obudowy komputerów były wykonane z kevlaru, byłyby z pewnością wytrzymałe i trwałe, ale obudowa kosztowałaby np. 5 razy więcej. Konsument chce kupić komputer możliwie tanio, więc używanie drogich materiałów jest nieopłacalne…
Drugi czynnik to niestety już jest mechanizm oszukańczy – mianowicie producenci niekiedy faktycznie produkują produkty specjalnie szybciej psujące się, aby konsumenci częściej musieli je wymieniać na nowe – to się nazywa “zaplanowane starzenie się”.
Jeśli chodzi o ochronę środowiska – cóż, bardziej przejmowałbym się zatruwaniem żywności pestycydami oraz GMO i skażeniami chemicznymi niż odrobina plastyku na wysypiskach
“Znam tą zasadę trochę przekręciłem. Uważam że to największy debilizm w tym wszystkim absurd nad absurdy. I to w końcu musi się rozpieprzyć kierując się takimi za sadami i oby jak najszybciej.” – yyyy… to W JAKI niby sposób chcesz w ogóle egzystować na tym świecie i korzystać z jakichkolwiek dóbr, jeśli najpierw ich nie wyprodukujesz? Skąd Twoim zdaniem robotnicy mieliby brać pieniądza na zakupienie dóbr i usług z których chcą skorzystać i skąd wzięły by się te dobra i usługi, jeśli nikt ich nie wyprodukuje? Spadnie wszystko z nieba?
“I to jest debilne to ślepe koło to jest jak socjalizm. Jedni pracują na chleb po to aby inny mógł kupić sobie lodówkę z telewizorem. To jest namawianie ludzi do tracenia pieniędzy to jest chore.”
– nie, Jasiu, ludzie nie pracują po to, abym ja mógł mieć lodówkę z telewizorem, tylko po to, aby mogli się wyżywić, ubrać, opłacić czynsz, sami sobie kupić lodówkę z telewizorem itp. Ja jako konsultant telefoniczny na przykład nie pracuję po to, aby ktoś mógł w spokoju oglądać telewizję cyfrową, lecz po to, abym uzyskał pieniądze na swoje potrzeby. Występuje tu zbieżność potrzeb – ja potrzebuję źródła zarobku, mój pracodawca potrzebuje mojej pracy, a klient potrzebuje usług mojego pracodawcy. Istnieje tylko jedna alternatywa – ja świadczę jakieś usługi samodzielnie, a klienci płacą bezpośrednio mi – czyli samodzielna działalność gospodarcza…
“To jest namawianie ludzi do tracenia pieniędzy to jest chore. Ja nie widzę w tym żadnej wolności.” – znowu zakładasz, że TY lepiej wiesz od innych, na co powinni wydawać swoje pieniądze i zakładasz, że skoro wydaja je na “lodówkę z telewizorem” to na pewno “tracą” swoje pieniądze. A może oni są bardzo szczęsliwi że wymienili pieniądze na lodówkę z telewizorem? A jej producenci i pracownicy fabryki są szczęśliwi, bo zarobili i sami mogą kupić sobie to, czego pragną? Wszyscy zyskują. Co w tym złego?
Złe w tym jest to ze ludzie się zatracają w tych przyziemnych potrzebach a to już nie dobre. Ok w sumie nie mam zeprzej alternatywy niż ta twoja na to ślepe kółko konsumpcji. Twoje argumenty są po części dobre ale z drugiej strony nadal mi się to wydaje nie w porządku.
A reklama musi mieć granice przede wszystkim i nie może wprowadzać w błąd.
I tu się zgadzamy, nawet to w artykule napisałem: „Nie twierdzę przy tym, że reklamy są w takim razie zawsze uczciwe. Mogą wszak wprowadzać konsumenta w błąd.”
One bywają nawet niebezpieczne. Ale najzabawniejsze jest to że produkty pielęgnacyjne przeważnie reklamują osoby którzy owych produktów nie potrzebują:D No nie wspominając już o obróbce komputerowej:D
Pingback: Nowy głos w temacie konsumpcjonizmu | ANTISTATE
Witam, wiatam,ciekawa dyskusja!
Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad kwestia rozszerzającego się w obrzydliwym tepie konsupcjonizmu. Szczególnie na zachodzie uderzyło mnie jak ładnie mozna stworzyc swiat kręcący sie tylko wokół zarabiania, wydawania i tak w kółko. Ludzie postrzegaja Cie przez pryzmat tego co masz i ile… I to jest normalne? Dla mnie nie! Wystarczy, że przejdziemy sie do sklepu gdzie nie łatwo o scenke: mama-dziecko. Dziecko: „mamooo kuup mi!”, mamusia tłumaczy, że nie ma pieniążków, że innym razem. Dzieciak ogłupiony reklamami zaczyna drzeć się, płakać i wyłudzać od matki zakup plastikowej zabawki, bo inni maja a one nie. Niestety ale wydaje mi sie, że takie zachowanie jest juz w nas silnie zakorzenione, zmieniaja się tylko zabawki. W dorosłym życiu nikt nie płacze jeśli nie ma tego co inni ale często czuje sie gorszy, co już prowadzi do problemu. Ludzie, którzy widzą ta cała paranoje, to juz wyjątki, postrzegani za mało ambitnych i niezaradnych życiowo. A, więc wszystkich którzy tak uważaja informuje, że sa jeszcze ludzie, kórzy maja ważniejsze wartości niż dobra materialne, którzy wiedzą, że istnieja ciekawsze miejsca niż centra handlowe;) Zgadzam się z przesłaniem grafiki, chociaż sam konsupcjonizm to nic złego ale zjawiska jakie powstały w okół niego, to już szereg problemów, z którymi ciężko walczyć, bo
rzadko kto postrzega je za problemy. W moim mieście niedawno otworzyli kolejne , wielkie centrum handlowe. Piękne, nowoczesne, w samym centrum miasta sa już 3 no ale gdzieś ta chińszczyzna musi spływać;)
Dajcie sobie spokój ludzie z ta gonitwą, w krajach Trzeciego Świata nie ma juz miejsca na nasze odpady a celowe starzenie i psucie sie produktów to juz norma.