Poniższy tekst ma za zadanie skonfrontować czytelnika (najlepiej libertariańskiego czytelnika) z podstawowymi argumentami przeciwko libertariańskiej propozycji zorganizowania życia społecznego, jaką jest anarchokapitalizm. Argumenty te uszeregowane są od najsłabszych do (moim zdaniem) najlepszych, czyli od tych, które wydają się najmniej przekonywające i najłatwiejsze do odparcia, po te, które sprawiają libertarianom (w tym autorowi tego artykułu) najwięcej trudności, lub nawet na które nie znaleziono dotychczas satysfakcjonującej odpowiedzi i być może takiej odpowiedzi nie ma (co oznacza tylko tyle, że nie da sie ustalić a priori, czy i jak można by rozwiązać te problemy i jedynym sposobem znalezienia poszukiwanych rozwiązań mogłoby być dokonywanie eksperymentu społecznego polegającego np. na stworzeniu enklaw libertariańskich i obserwowaniu czy i jak poradzą sobie z tymi trudnościami).
- Libertarianizmu nigdy nie było – argument ten opiera się na prostej obserwacji historycznej, zgodnie z którą nigdy w historii nie funkcjonowało dotąd żadne społeczeństwo oparte na zasadach libertariańskich, to jest zasadzie nieagresji i samoposiadaniu, oraz zbiorach praw dedukowanych na ich bazie.
- Libertarianizm jest niezgodny z naturą ludzką – ponieważ ludzie są istotami stadnymi dążącymi do życia we wspólnocie, libertarianizm, który kładzie nacisk na indywidualizm i ochronę wolności jednostki stawia ponad interesem wspólnoty, jest z tą naturą człowieka niezgodny.
- Ludzie są zbyt głupi/leniwi/bezradni aby móc korzystać z wolności – większości ludzi brakuje specjalistycznej wiedzy i wykształcenia niezbędnego dla podejmowania „optymalnych” lub „najlepszych” wyborów z zakresy wszystkich dziedzin dotyczących ich życia (nawet, jeśli nie są zbyt głupi, aby mądrze decydować o sobie i postępować we własnym interesie, to z pewnością nie są w stanie podejmować racjonalnych decyzji z szerszej perspektywy, w kontekście interesu całej wspólnoty/społeczeństwa – indywidualnie racjonalne decyzje prowadzą do kolektywnej irracjonalności). Dlatego decyzje dotyczące niektórych (lub większości albo nawet wszystkich) dziedzin ludzkiego życia muszą być podejmowane przez garstkę wykształconych specjalistów (rząd), którzy zagwarantują podejmowanie optymalnych i racjonalnych decyzji.
- Władza nie znosi pustki – luka we władzy państwowej powstała w skutek dezintegracji lub rozmontowania dotychczas istniejącego organizmu państwowego musi zostać wypełniona przez nowy ośrodek władzy, albo poprzez inwazję i aneksję dokonaną przez jakieś państwo sąsiednie, albo w wyniku wykształcenia się nowego organizmu państwowego.
- Wolny rynek nie może funkcjonować bez ochrony państwa – w bardziej radykalnej wersji argument ten przypisuje wręcz państwu rolę twórcy gospodarki rynkowej. Tak czy inaczej, bez państwa pełniącego funkcje policyjno-sądownicze, gwarantującego przestrzeganie prawa oraz chroniącego tytuły własności, rynek nie mógłby funkcjonować, gdyż byłby nieustannie nękany problemami związanymi z brakiem poszanowania dla własności prywatnej (która sankcjonowana jest przez władzę państwową), niewywiązywanie sie z kontraktów i pospolitą przestępczość. Nie istniałyby też standaryzowane jednostki miar i wag, ani inne standardy ujednolicające produkcję i ułatwiające handel.
- Wolny rynek sprzyja nierównościom – wolnorynkowe społeczeństwo libertariańskie pozbawione państwowych mechanizmów redystrybucji i opieki socjalnej nad najbiedniejszymi pozostawiłoby tych ludzi bez żadnej pomocy i skazałoby ich na pogłębiającą się nędzę, zależność od najbogatszych i wręcz zmniejszyłoby ich wolność (niekiedy argument ten wręcz sugeruje odrodzenie się relacji quasi-feudalnych w libertariańskim społeczeństwie, co polegałoby na tym, że w zamian za opiekę i ochronę, biedni ludzie oddawaliby się w absolutną zależność od bogatych).
- Dobra publiczne – w skrócie, istnieje kategoria dóbr określanych jako dobra publiczne, tj. takie, w przypadku których (1) niemożliwe jest wykluczenie z ich konsumpcji, oraz (2) gdy już zostaną opłacone i wyprodukowane, ich skonsumowanie przez kolejną osobę jest darmowe. Tradycyjnie ekonomiści szkoły neoklasycznej za dobra takie uznają między innymi: obronę terytorialną i bezpieczeństwo publiczne, infrastrukturę drogową, edukację publiczną i badania naukowe (przede wszystkim badania podstawowe). Ponieważ na wolnym rynku przedsiębiorcy nie mogliby wykluczyć skutecznie „gapowiczów” (free riders) z konsumpcji tych dóbr (ściślej rzecz ujmując: z konsumpcji niektórych korzyści w postaci pozytywnych efektów zewnętrznych płynących z tych dóbr), to część beneficjentów tych dóbr nie płaciłaby za nie mogąc korzystać za darmo, w związku z czym produkcja tych dóbr na rynku byłaby niedoinwestowana i produkowane byłyby one na sub-optymalnym poziomie (wytwarzano by ich mniej, niż jest to uważane za „optymalny” poziom, lub mniej, niż produkuje się ich obecnie). W związku z tym libertariańskie społeczeństwo miałoby problem z wytworzeniem wystarczająco silnej obrony narodowej, zapewnieniem porządku prawnego i ochrony praw jednostkowych wewnątrz wspólnoty oraz zorganizowaniem infrastruktury publicznej niezbędnej dla funkcjonowania transportu, handlu i życia społecznego.
- Obrona narodowa, usługi policyjne i sądownicze to naturalny monopol terytorialny – argument ten częściowo wiąże sie z poprzednim, dotyczącym dóbr publicznych. Ponieważ obrona narodowa ma terytorialny charakter i sprzyja występowaniu „efektu gapowicza” oraz wymaga olbrzymich nakładów finansowych, których prywatne przedsiębiorstwa na wolny rynku agencji ochrony i firm ubezpieczeniowych nie byłyby gotowe ani zdolne ponieść, wolny rynek nie jest w stanie skutecznie dostarczać usług obrony narodowej. Z kolei stanowienie prawa i porządku publicznego wymaga jednolitego prawa na całym terenie (jurysdykcji) i nie może występować w tej dziedzinie konkurencja między różnymi systemami prawnymi.
- Konkurencja między PAO prowadziłaby do powszechnej wojny lub monopolizacji – w związku z powyższym, występowanie wielu, konkurencyjnych podmiotów świadczących usługi policyjne, sądownicze i obronne na tym samym terytorium z konieczności doprowadziłoby do licznych, krwawych konfliktów pomiędzy agencjami ochrony, w wyniku których albo wyłoniłaby się dominująca firma, która siłą podporządkowałaby sobie wszystkie pozostałe, albo zawiązany zostałby kartel z podobnym skutkiem, albo panowałby stan brutalnej anarchii i bezprawia, w którym prawa jednostkowe byłyby naruszane częściej i bardziej dotkliwie, niż ma to miejsce w obecnych, zachodnich, kapitalistycznych państwach demokratycznych.
- Wolne społeczeństwo zdziesiątkowałyby epidemie – w systemie prawa prywatnego i absolutnie wolnego rynku w branży medycznej niemożliwe byłoby zapewnienie sprawnego systemu zapobiegania i zwalczania zagrożeń epidemiologicznych, spadłby poziom wyszczepienia społeczeństw, powróciłyby zabójcze choroby, które dziesiątkowały dawniej ludzkość, nie byłoby kontroli nad stosowaniem antybiotyków, a badania medyczne byłyby niedoinwestowane z uwagi na brak ochrony patentowej, przez co ludzkość skazana byłaby na przetaczające się cyklicznie pandemie morderczych chorób.
- Państwo optymalnie służy klikom i wąskim grupom interesu – z kilku przyczyn organizacja państwa redystrybucyjno-interwencjonistycznego jest optymalnym narzędziem służącym licznym, wąskim grupom interesu (klikom, koteriom, kartelom, wielkiemu biznesowi, gildiom, związkom zawodowym, monopolistom i mafiom) do realizowania ich potrzeb na koszt reszty niezrzeszonych, niezorganizowanych grup społecznych. Przy tym jednak państwo potrafi doskonale przekonywać również te grupy społeczne, że jego istnienie leży w ich interesie. Podstawowym powodem, dla którego tak się dzieje, jest fakt, że w sytuacji, gdy kilku członków grupy interesu może bardzo wiele zyskać w wyniku wprowadzenia jakiejś państwowej interwencji, programu rządowego itd. kosztem pozbawienia całej reszty społeczeństwa stosunkowo niewielkiej cząstki dochodów każdego podatnika, (powiedzmy że każdy członek koterii zyska na programie rządowym 1000 zł, a każdy spośród pozostałych obywateli straci jedynie 10 zł miesięcznie), to członkowie tej grupy interesu włożą ogromny wysiłek aby zapewnić, że rzeczona interwencja lub program rządowy zostanie wprowadzony. Natomiast szerokie masy na koszt których będzie on realizowany nie są ani wystarczająco świadome, ani dostatecznie dobrze zorganizowane, ani nie widzą interesu w podjęciu walki w obronie stosunkowo niewielkiej części swego bogactwa, którą utraci. W związku z tym wszystkie grupy interesu usilnie wspierają państwo i współtworzą propagandę, która ma przekonywać całe społeczeństwo, że państwo działa na jego korzyść i że jego istnienie przynosi wszystkim większy pożytek, aniżeli stratę.
- Państwo jest optymalną odpowiedzią na strach – choć fundamentalną potrzebą człowieka jest pragnienie wolności, to wolność ta jest niemożliwa bez pewnej dozy bezpieczeństwa, zaś najsilniejszą emocją, która dyktuje ludzkie zachowanie i decyduje o podejmowanych przez większość ludzi decyzjach jest strach: strach przed utratą życia, zdrowia, bliskich, przyjaciół, pracy, dachu nad głową (czyli strach przed bandytami, wojną, chorobami, wypadkami, kryzysami, klęskami żywiołowymi, nieszczęśliwymi wydarzeniami, jak pożary itd.). Strach ten popycha ludzi do szybkiego oddawania swej wolności w zamian za gwarancję ochrony i bezpieczeństwa oferowane dawniej przez wyspecjalizowanych w zabijaniu i plądrowaniu wojowników, a dziś przez zorganizowane aparaty biurokratyczno-militarno-podatkowe (państwa). Ponieważ z uwagi na występowanie efektów skali w dziedzinach takich, jak ubezpieczenia, ochrona zdrowia, obronność, organizacja militarno-ubezpieczeniowa o rozmiarach państwa zdobywa naturalna przewagę nad większą ilością konkurujących ze sobą organizacji, państwo najlepiej odpowiada na potrzebę załagodzenia strachu i tym samym rodzi się popyt na jego usługi. Nawet, jeżeli jednak powyższe zdanie nie jest prawdą i w rzeczywistości konkurencja w dziedzinach tradycyjnie już zmonopolizowanych przez państwo przyniosłaby takie same, lub nawet lepsze efekty, to strach przed ryzykiem związanym z wypróbowaniem takiej rynkowej alternatywy przeważa o niemożliwości realizacji libertariańskiej wizji.
- Nie każdy chce być wolny – z uwagi na fakt, że wolność jest tylko jedną z potrzeb ludzi i nie u każdego człowieka plasuje się ona wysoko w jego indywidualnej hierarchii potrzeb (lub, jak ująłby to Jonathan Haidt, tylko u libertarian i niektórych klasycznych liberałów „wolność” plasuje się najwyżej spośród 5 „smaków” moralnych) libertariańska forma organizacji społeczeństwa stanowiłaby realną krzywdę wyrządzoną tym wszystkim ludziom, którzy preferują socjaldemokratyczny model państwa, socjalizm, komunizm, faszyzm, lub dowolny inny model organizacji społeczeństwa odmienny od propozycji libertariańskiej (anarchokapitalizm). Należy tutaj wyraźnie zaznaczyć, że nie chodzi tutaj o żadną postać niewiedzy czy niezaznajomienia z libertariańską alternatywą, która sprawiałaby, że ludzie po prostu nie wiedzą, jak wspaniale mogłoby im się żyć, gdyby ktoś „oświecił” ich uświadamiając im piękno idei libertariańskich, lecz o sytuację, w której ludzi ci rzeczywiście wyznają i cenią takie normy moralne i zasady społeczne, które są sprzeczne z normami libertariańskimi, w związku z czym nawet zaznajomieni dobrze z ideą anarchokapitalizmu odrzuciliby ją z pełną świadomością i całkowicie racjonalną z ich perspektywy niechęcią.
- Wszyscy muszą żyć wedle „moich” zasad – spotykając się z poprzednim zarzutem libertarianie zwykle odpowiadają, że przecież w libertariańskim społeczeństwie każdy, kto nie chce żyć po libertariańsku, będzie mógł się odizolować wraz z innymi osobami, które wyznają inne poglądy od libertariańskich i założyć sobie własna enklawę, dokonać secesji i np. ogłosić, że jego wspólnota realizuje program socjalistyczny pozbawiony prywatnej własności, podziału klasowego czy nawet instytucji rodziny. Problem z tym kontrargumentem polega na tym, że większość ludzi traktuje swoje poglądy polityczno-społeczne za obiektywnie najlepsze i niepodważalnie słuszne, uważa że ich powszechne wprowadzenie w życie poskutkowałoby nastaniem możliwie największej, powszechnej szczęśliwości i dobrobytu na świecie. W związku z tym wyznawcy większości poglądów politycznych i pewnych związanych z nimi ładów polityczno-gospodarczych chce, aby WSZYSCY ludzie MUSIELI bezwarunkowo żyć wedle reguł zgodnych z tym ładem. Tak więc przykładowo typowy socjaldemokrata nie zgodzi się, aby socjaldemokratyczny raj obejmował jedynie teren małej enklawy pośrodku libertariańskiego piekła (za jakie uważa libertariański ład społeczny). Podobnie sądzi faszysta, komunista czy etatysta. Tak więc wspaniałomyślna zgoda libertarian, którzy nie chcą rządzić życiem innych ludzi, na to aby ludzie Ci żyli sobie tak, jak chcą nie ma znaczenia, gdyż ci ludzie z kolei nigdy nie pozwolą libertarianom aby żyli tak, jak oni tego pragną. Warto tutaj zauważyć, że nierzadko ludzie ci kierują się w swoim mniemaniu troską i pragnieniem dobra dla libertarian, gdyż szczerze wierzą, że libertariański ład to najgorsza, możliwa wizja życia społeczno-gospodarczego.
- Rządzi prawo silniejszego – świat w istocie ani nie podlega żadnej dziejowej konieczności ani prawom historii ani też nie następuje żadna ewolucja moralności, jak chciałby to widzieć np. Steven Pinker, lecz po prostu rządzi na nim nieodmiennie jedna, odwieczna zasada, jaką jest prawo pięści. Kształt życia społecznego determinowany jest po prostu przez najsilniejszych aktorów na scenie politycznej, gdyż wszystkie relacje międzyludzkie sprowadzają sie do polityki w oppenheimerowskim sensie tego terminu. Ponieważ państwo po prostu jest najsilniejszym militarnie bytem społecznym, który wyłonił się w pewnym sensie „ewolucyjnie”, to dopóki nie pojawi się jakiś byt jeszcze silniejszy, zdolny kruszyć potęgę państw, paradygmat państwowy (etatystyczny) pozostanie dominującym podejściem do organizacji życia społecznego i nie mają tutaj znaczenia żadne argumenty natury filozoficznej, socjologicznej czy ekonomicznej, gdyż brutalna siła kryjąca się zawsze za każdym, nawet najwznioślejszym i najbardziej idealistycznym uzasadnieniem dla istnienia państwa, stanowi ostateczny gwarant jego hegemonii. Innymi słowy: nie liczy się to, czy katalońscy secesjoniści mają rację w swoich dążeniach do odłączenia od Hiszpanii, tylko to, ile brygad piechoty zmechanizowanej i myśliwców może wystawić rząd hiszpański a ile katalońscy secesjoniści.