“Oszczędności vs. kredyt ex nihilo. Czyli skąd się biorą kryzysy.”

Dlaczego wzrost oparty na oszczędnościach jest stabilny, a na emisji pieniądza, nie?

Cała historia bankowości jest właściwie opowieścią o tym, jak bankierzy łamali tradycyjne reguły prawne dotyczące depozytu nieprawidłowego i bezprawnie wykorzystywali depozyty swoich klientów do kreowania ex nihilo nowego kredytu[1]. To jednak prowadziło do spadku zaufania deponentów do banków, masowego wycofywania depozytów i nieuchronnych bankructw nieuczciwych banków[2]. W procederze tym aktywnie zaczęli wspomagać ich władcy potrzebujący dostępu do źródła taniego kredytu[3]. Wspólnie więc zalegalizowali system rezerwy częściowej, stworzyli banki centralne gwarantujące ratunek nieuczciwym bankom w razie utraty płynności i zlikwidowali krępujący ich standard złota a społeczeństwom wmówili, że wszystko to robią, w celu uwolnienia gospodarek i umożliwienia im szybszego, stabilniejszego wzrostu, już bez ograniczeń w postaci „barbarzyńskiego reliktu”[4]. Politycy, centralni bankierzy i dyrektorzy quasi-prywatnych banków mylą się jednak, bądź kłamią i wprowadzają opinię publiczną w błąd, co wykażę posługując się argumentami austriackiej szkoły ekonomii i w dużym skrócie przedstawiając austriacką teorię cyklu koniunkturalnego jako dowód na to, że kreacja pieniądza nie zapewni nam szybkiego, ani stabilnego wzrostu gospodarczego, a wręcz przeciwnie – serię cykli wzrostów i kryzysów prowadzących do recesji, co w istocie obserwujemy w historii.

Ponieważ wszelkie ludzkie działanie, a w tym aktywność gospodarcza, odbywa się w warunkach niepewności, a działające jednostki w celu zrealizowania swoich potrzeb wykorzystują rzadkie zasoby[5], utopijna mrzonką jest twierdzenie, że tym, co ogranicza rozwój gospodarczy jest nieelastyczna podaż pieniądza. Dziś pieniądz jest jedynie środkiem wymiany umożliwiającym handel skuteczniejszy od barteru[6][7] oraz pozwalającym dokonywać kalkulacji ekonomicznej[8][9]. To nie pieniądz warunkuje jednak poziom bogactwa społeczeństwa, lecz ilość dóbr wytwarzanych przez nie, rozumianych jako towary i usługi. Popularnym, błędem popełnianym przez mainstreamowych ekonomistów jest wiara, że podarowanie ludziom pieniędzy zwiększy ich konsumpcję, która napędzi gospodarkę, gdyż wzrośnie produkcja, a zatem inwestycje i zatrudnienie. Nie rozumieją oni że konsumpcję poprzedzić musi produkcja.  Choćby z tego prostego powodu nie można zapewnić stabilnego wzrostu gospodarczego tylko poprzez samą podaż pieniądza na rynek. Co więcej, zmiany w tej podaży wywołują liczne, niekorzystne skutki, takie, jak efekty Cantillona, zaś inflacyjna polityka banków centralnych prowadzi do uruchomienia akcji kredytowej prowadzącej do powstania cyklu koniunkturalnego.

Efekty Cantillona wynikają stąd, że niemożliwe do spełnienia są trzy warunki wymieniane przez monetarystów jako niezbędne, aby pieniądz był neutralny dla gospodarki. Po pierwsze, podaż pieniądza nie jest równomierna dla wszystkich podmiotów lecz nowy pieniądz trafia tylko do niektórych z nich. Po drugie, informacja o zmianie podaży pieniądza rozchodzi się w czasie i nie dociera do wszystkich w tym samym momencie, po trzecie, nie cofa się w czasie, przez co zmiana w podaży pieniądza wpływa na warunki wcześniej zawartych umów.

W efekcie powyższych, nowy pieniądz, wtłaczany do gospodarki za pomocą systemu bankowego w postaci taniego kredytu, zaczyna zmieniać strukturę cen na rynku, rozlewając się w gospodarce i powoli docierając do kolejnych grup. Rosnące ceny, będące efektem inflacji, powodują zubożenie tych, którzy nowe pieniądze otrzymają najpóźniej. Richard Cantillon tłumaczy:

zasadniczo, wzrost podaży pieniądza w państwie powoduje odpowiadający jej wzrost konsumpcji, która stopniowo przynosi ze sobą wzrost cen. Jeżeli ów wzrost podaży pieniądza pochodzi z kopalni złota i srebra w państwie, to wydatki właścicieli kopalń, odkrywców złóż, hutników i złotników, oraz wszystkich innych pracowników wzrosną stosownie do wzrostu ich zysków. Będą konsumować… więcej… dóbr. Skutkiem tego dadzą zatrudnienie mechanikom, którzy dotąd nie mieli zbyt wiele pracy, a ci także zwiększą swoje wydatki. Wszystkie te zwiększone wydatki na mięso, wino, wełnę itd., zmniejsza udział innych mieszkańców państwa, którzy  nie partycypowali w dochodach pochodzących ze wspomnianych kopalń. Zmiana na rynku, popyt na mięso, wino, wełnę itd., będąc wyższy, niż zwykle, co doprowadzi do wzrostu cen. Te wysokie ceny skłonią rolników do uprawy większej powierzchni gruntów w następnym roku; ci sami rolnicy skorzystają na wzroście cen i ich wydatki domowe także się zwiększą, jak w poprzednich grupach. Ci, którzy ucierpią w skutek tej drożyzny i wzrostu konsumpcji, to właściciele gruntów w okresie ich najmu, potem ich domowa służba i wszyscy robotnicy o sta łych dochodach, z których utrzymują swoje rodziny. Wszyscy oni muszą ograniczyć swoje wydatki proporcjonalnie do zwiększonej konsumpcji innych.”[10]

Ważniejszy jest jednak wpływ, jaki akcja kredytowa nie mająca swojego źródła w wcześniej poczynionych oszczędnościach, ma na strukturę produkcji. Aby to pokazać wyjaśnię, jak na strukturę produkcji wpływają dwie sytuacje: wzrost oszczędności wynikający z ograniczenia konsumpcji, oraz akcja kredytowa oparta na kreacji pieniądza ex nihilo.

Co się dzieje w pierwszym przypadku, gdy społeczeństwo ograniczy konsumpcję i dokona w ten sposób oszczędności, które będzie można poświęcić na inwestycje?  Wzrost oszczędności jest skutkiem obniżenia się preferencji czasowej oszczędzających., Preferencja czasowa jest naturalną, wynikająca z konieczności przeżycia skłonnością człowieka do wyceniania wyżej dóbr teraźniejszych od dóbr przyszłych. Innymi słowy, ceteris paribus[11] wolimy konsumować teraz, niż w przyszłości. Wynika to z kilku względów. Po pierwsze, dobra przyszłe są niepewne. Po drugie, człowiek musi zaspokajać swoje potrzeby, woląc zaspokajać je szybciej, niż wolniej. Gdyby jaskiniowiec przez trzy tygodnie budował dom powstrzymując się w tym czasie od szukania źródeł wody do picia, ucierpiałby z powodu odwodnienia. Im wyższa preferencja czasowa, tym bardziej cenimy dobra teraźniejsze, niż przyszłe. Istnieją jednak powody, dla których ktoś może chcieć powstrzymać się od konsumpcji teraz, aby umożliwić sobie konsumpcję w przyszłości[12]. Taki akt nazywamy oszczędzaniem. Poczynienie oszczędności pozwala zgromadzić dobra konieczne do przetrwania okresu, w którym dokonuje się inwestycji w dobra kapitałowe potrzebne do efektywniejszych procesów produkcji[13]. Rozważmy przykład jaskiniowca polującego na niewielkie zwierzęta przy użyciu kamienia.  Może on kontynuować ten niezbyt skuteczny proceder łowiecki, co pozwala mu, przykładowo, upolować jedną, niewielką ofiarę na trzy dni. Gdyby skonstruował włócznię z zaostrzonego krzemienia i solidnej gałęzi, mógłby polować na większe zwierzęta, których nie mógłby powalić ciosami kamienia. Jednak jej skontrowanie wymaga poświęcenia czasu na znalezienie odpowiedniego kawałka krzemienia na grot i wystarczająco wytrzymalej i prostej gałęzi na drzewce włóczni, a potem na ich skonstruowanie. Jaskiniowiec szacuje, że jej wykonanie zajmie mu sześć dni, podczas których nie będzie mógł polować. Gdyby zaczął produkować włócznię bez przygotowań, cierpiałby w tym czasie z głodu, co mogłoby zgubić go – osłabiłoby go do tego stopnia, że nie byłby zdolny powrócić do polowania, stałby się też łatwiejszym łupem dla drapieżników. Musi zatem poczynić oszczędności, nie zjadając przez kilka dni całego, zdobytego mięsa, aby zgromadzić jego zapas, który będzie konsumował w trakcie produkcji włóczni. Jeśli prawidłowo przewidzi czas potrzebny na jej wykonanie i zgromadzi odpowiedni zapas mięsa na jego przetrwanie, po sześciu dniach zakończy proces inwestycji i uzyska włócznię. Jak widzimy, „proces inwestycji w dobra kapitałowe wymaga uprzedniego oszczędzania, czyli zmniejszenia konsumpcji poniżej poziomu, który można by osiągnąć nie oszczędzając”[14]. Dzięki niej będzie mógł polować skuteczniej na większą zwierzynę (oraz lepiej bronić się przed drapieżnikami). Włócznia jest teraz dobrem kapitałowym (kamień też nim był, jednak możemy przyjąć, że był dobrem kapitałowym niższego rzędu, niż włócznia), które pozwoli jaskiniowcowi na wydajniejsze polowanie. Dobra kapitałowe zużywają się, lub innymi słowy, ulęgają konsumpcji, czego nie dostrzegają na ogół neoklasyczni czy chicagowscy ekonomiści, utrzymując, że kapitał odnawia się samoistnie w jakiś tajemniczy sposób[15]. Tymczasem przykładowa włócznia jaskiniowca nie jest wieczna – po dłuższym użytkowaniu jej grot stępi się, drzewce może się złamać. Jaskiniowiec, chcąc nadal polować przy użyciu włóczni, zmuszony jest zainwestować w powiększanie struktury kapitałowej. Może to uczynić albo zawczasu produkując nową włócznię, która zastąpi starą, albo naprawiając ta drugą. Jeśli nie zrobi żadnej z tych rzeczy, będzie konsumował kapitał, co ostatecznie doprowadzi do sytuacji, w której będzie musiał znowu polować tylko przy użyciu kamienia. Mając włócznię, jaskiniowiec może inwestować nadal w dobra kapitałowe wyższych rzędów, co pozwoli mu podjąć jeszcze bardziej okrężne, ale wydajniejsze procesy produkcji. Może na przykład postanowić wykonać sobie łuk i strzały.

Oczywiście przykład jaskiniowca stanowi olbrzymie uproszczenie w stosunku do realnej gospodarki, gdzie mamy do czynienia z milionami konsumentów, robotników, przedsiębiorców, instytucji finansowych itd. Jednak prawa ekonomii sie tu nie zmieniają – nadal do dokonania inwestycji potrzebne jest oszczędzanie, z ta różnicą, że dzięki rynkowi kredytu nie jest już niezbędnym, aby to inwestujący oszczędzał, gdyż może wykorzystać środki zaoszczędzone przez kogoś innego biorąc kredyt. Skąd przedsiębiorca wie jednak, czy jego inwestycja ma szanse zostać ukończona i czy istniejące na rynku oszczędności dóbr konsumpcyjnych i kapitałowych (materiały budowlane, półprodukty, przetworzone surowce) są wystarczające dla sfinalizowania procesu poszerzania i wydłużania struktury kapitałowej? Mówi mu to stopa procentowa, która w warunkach wolnego rynku jest sygnałem o aktualnej preferencji czasowej społeczeństwa. „Stopę procentową można w istocie interpretować na dwa rożne sposoby. Można ją ujmować jako stosunek cen dzisiejszych (z których jedna odpowiada dobru dostępnemu dzisiaj, druga temu samemu dobru dostępnemu jutro); można też traktować ją jako cenę dóbr dzisiejszych w kategoriach dóbr przyszłych. Obie koncepcje prowadzą do tych samych wniosków”[16]. Wzrost oszczędności skutkuje obniżeniem stopy procentowej, czyli obniżenie oprocentowania kredytów, co jest wystarczającym sygnałem dla przedsiębiorców, dla rozpoczęcia nowych inwestycji. Jak wyjaśnia de Soto:

A więc im większe są oszczędności, czyli im większa jest ilość dóbr dzisiejszych sprzedawanych lub oferowanych na sprzedaż, tym niższa (w pozostałych warunkach niezmienionych) ich cena w kategoriach dóbr przyszłych, a w konsekwencji niższa rynkowa stopa procentowa. Stan ten pokazuje przedsiębiorcom, że dostępnych jest więcej dóbr dzisiejszych, co pozwala im zwiększać długość i złożoność etapów realizowanych przez nich procesów produkcji, dzięki czemu na tych etapach produkcja staje się wydajniejsza.”[17].

Jednocześnie zmniejszona konsumpcja sprawia, że popyt na dobra konsumpcyjne spadł, zmniejszając zysk lub nawet powodując straty przedsiębiorców funkcjonujących na etapach najbliższych konsumpcji (np. sieci handlowych).”Wzrost oszczędności prowadzi do znacznych względnych strat lub do zmniejszenia się zysków księgowych firm działających na etapach najbliższych ostatecznej konsumpcji.”[18]. Muszą oni zmniejszyć podaż swoich dóbr, uwalniając pierwotne środki produkcji (pracę i ziemię), która staje się dostępna dla przedsiębiorców podejmujących inwestycje w etapy najdalsze od konsumpcji, a także w nowe – dotychczas nieopłacalne – etapy produkcji[19]. W efekcie następuje poszerzenie i pogłębienie struktury dóbr inwestycyjnych i wydłużenie struktury produkcji. Powstają nowe fabryki i linie produkcyjne, wprowadza się nowe, bardziej wydajne technologie i metody produkcyjne. W tym czasie jednak, zanim nowe, bardziej okrężne procesy produkcyjne zdążą dobiec końca i powstaną nowe, tańsze, liczniejsze dobra konsumpcyjne, wystąpi kresowy spadek podaży tych dóbr. Dzięki temu, że w społeczeństwo ograniczyło ich konsumpcję, nie nastąpią jednak braki mogące zagrozić trwałości nowej struktury produkcyjnej[20]. Gdy zaś bardziej okrężne procesy produkcyjne dobiegną końca, na rynku pojawią się dobra konsumpcyjne w większej, niż poprzednio ilości i niższej cenie, co zaowocuje wzrostem dobrobytu społeczeństwa. Konsumenci będą mogli nabyć więcej, tańszych dóbr, lub dobra o lepszej jakości za tą samą. W każdym wypadku społeczeństwo zyskuje.

Inwestycje oparte na oszczędnościach są stabilnym sposobem na osiągnięcie wzrostu gospodarczego. Niestety fałszywe doktryny ekonomiczne, w tym teoria keynesistów wrogo odnoszących sie do oszczędności i optujących za stymulowaniem gospodarki poprzez wzrost wydatków – głównie rządowych, a także trwające od wieków wysiłki nieuczciwych bankierów i rządów sprawiły, że współczesne państwa wzrost gospodarczy próbują osiągać na drodze akcji kredytowych nie mających pokrycia w oszczędzaniu. Kredyt kreowany ex nihilo przez banki służy do finansowania inwestycji i podtrzymywania koniunktury nawet wtedy, gdy widoczne są już oznaki rychłego pęknięcia bańki spekulacyjnej.

Dlaczego inwestycje oparte na kredycie fiducjarnym prowadzą do kryzysu? Kredyt fiducjarny powstaje poprzez zwyczajne dopisanie stosownej sumy na koncie klienta. Pieniądze pożyczane na kredyt nie istniały, nie zostały zaoszczędzone przez społeczeństwo[21]. Co ważniejsze, nikt nie powstrzymał się od konsumpcji, zatem nie zaoszczędzono żadnych dóbr konsumpcyjnych, ani kapitałowych, które potrzebne są do sfinalizowania planowanej inwestycji.   Wyobraźmy sobie naszego jaskiniowca z pierwszego przykładu, tym razem w grupie jaskiniowców. Załóżmy, że postanowili zbudować dom z drewna (i tym samym przestać być jaskiniowcami). Spróbujmy teraz zastanowić się, jak wyglądałaby inwestycja naszych jaskiniowców w budowę domu z bali, w obu przypadkach – z wcześniejszym oszczędzaniem i przy użyciu kredytu fiducjarnego. W obu przypadkach jaskiniowcy w trakcie budowy domu muszą powstrzymać się od polowania, aby cały czas poświęcić na budowę. W tym czasie muszą jednak jeść. W obu przypadkach pojawia się zatem bankier, oferujący im kredyt. Jeżeli będzie to kredyt wynikający z istniejących wcześniej oszczędności (np. dokonanych przez inną grupę jaskiniowców mieszkającą po drugiej stronie góry), inwestycja jest uzasadniona ekonomicznie. Budujący dom będą mogli za banknoty otrzymane z kredytu zakupić mięso pochodzące z oszczędności sąsiedniej grupy. Mogą też zakupić narzędzia i drewno wyprodukowane przedtem i zaoszczędzone (nieskonsumowane). Żywiąc się realnie istniejącym w gospodarce mięsem i używając realnie istniejących w gospodarce narzędzi i surowców, mogą ukończyć budowę domu.

Teraz sytuacja, w której nie dokonano oszczędności a inwestycja w dom będzie finansowana akcją kredytową bez pokrycia. Powiedzmy że druga grupa jaskiniowców nie zaoszczędziła niczego, woląc cieszyć się pełnia życia i konsumować wszystko, co wytwarzają. Nie chciało im się produkować nadmiarowych narzędzi, jedzą na bieżąco swoje mięso a drewno wykorzystują na bieżąco na jego pieczenie na ognisku. Co zdarzy się, jeśli bankier i tak udzieli naszym budowniczym kredytu wykreowanego ex nihilo? W tym przypadku otrzymają banknoty, które po prostu zostały wydrukowane bez pokrycia. Okaże się, że dobra konsumpcyjne i kapitałowe, które będą chcieli kupić za nie, zwyczajnie nie istnieją – nikt ich przecież nie zaoszczędził, zostały skonsumowane. Będą zmuszeni porzucić budowę domu. W nieco bardziej skomplikowanym i bliższym realnej gospodarce przykładzie rozpoczną budowę i po kilku dniach zgłodnieją. Zabraknie im też drewna i nie będą mieć narzędzi. Mogą próbować kupić to wszystko od sąsiedniej grupy, jednak cena tych dóbr drastycznie zacznie rosnąć – ich podaż nie zwiększyła się, a popyt tak. Okaże się, że jaskiniowcy będą musieli brać kolejny kredyt od bankiera, gdy zabraknie im drewna i mięsa. Sytuacja powtórzy się, aż w pewnym momencie cena dóbr kapitałowych wzrośnie na tyle, że nasi inwestorzy uznają dalsza budowę domu za nieopłacalną. Ewentualnie bankier nie da im już kolejnego kredytu widząc, że jego pieniądze coraz bardziej tracą na wartości, gdyż ich ilość w obiegu gwałtownie wzrosła i niedługo będą warte mniej, niż liście leżące w lesie.

Początkowo pozornie akcja kredytowa oparta na kreacji pieniądza ex nihilo wydaje się skutkować ożywieniem i nowymi inwestycjami, tak samo, jak to ma miejsce w przypadku wzrostu oszczędności. Nasi jaskiniowcy rozpoczęli przecież budować dom. Jednak taka sytuacja różni się od inwestycji opartych na oszczędzaniu. Uruchomienie akcji kredytowej przez banki centralne daje przedsiębiorcom fałszywy sygnał – w postaci obniżonej stopy procentowej. Przedsiębiorcy biorą ten sygnał za informację, że w gospodarce poczyniono oszczędności (tak, jakby powstrzymano się od konsumpcji), które pozwolą na dokonanie nowych inwestycji umożliwiając w czasie wydłużania i poszerzania kapitałowej struktury produkcji przetrwanie okresu, w którym podaż dóbr konsumpcyjnych zmniejszy się. Nasi jaskiniowcy sądzili że za wzięty kredyt będą mogli nabyć potrzebne jedzenie, narzędzia i materiały budowlane. Przedsiębiorcy mając dostęp do kredytu tańszego, niż byłby w warunkach ustalanych przez wolny rynek, myślą, że mogą poczynić inwestycje w nowe etapy produkcji, które dotąd były nieopłacalne (i nadal są nieopłacalne – gdyby politycy nie obniżyli stóp procentowych, przedsiębiorcy wiedzieliby to)[22]. Gdyby zmiana stopy procentowej wynikała ze zmiany preferencji czasowej, a więc ludzie powstrzymaliby się od pewnej części konsumpcji i dokonali oszczędności, zaoszczędzone dobra konsumpcyjne i kapitałowe umożliwiłyby sfinalizowanie licznych, nowych inwestycji poczynionych po spadku stopy procentowej[23]. Dodatkowo zmniejszona konsumpcja umożliwiłaby przeniesienie części środków produkcji z etapów bliższych konsumpcji do etapów dalszych i do nowych etapów w których czynione są inwestycje. Przy zmniejszonej podaży[24] popyt na dobra konsumpcyjne jednak nie spadł, może nawet nieco wzrosnąć, gdyż część kredytu na rynku pojawi się w formie kredytu konsumpcyjnego. Niezależnie od tego jednak, spadek podaży dóbr konsumpcyjnych spowoduje wzrost ich ceny i spadek realnych płac robotników, choć nominalnie mogą one wzrosnąć. Jest to efekt Ricardo[25] działający w przeciwnym kierunku, niż w sytuacji, gdy występował dobrowolny wzrost oszczędności[26].

W następnym etapie, gdy rynek reaguje. Wzrost cen dóbr prowadzi do wzrostu stopy zysku w etapach produkcji najbliższych konsumpcji. Jednocześnie wzrastający popyt na pierwotne czynniki produkcji na etapach najdalszych od konsumpcji rośnie, wzrasta więc ich cena i koszty przedsiębiorców z tych etapów. Zyski z bardziej kapitałochłonnych procesów produkcji maleją, opłacalność inwestycji w tych etapach spada. Przedsiębiorcy orientują się, że inwestycje w kapitałochłonne procesy produkcji nie zwrócą się[27]. Na rynku brakuje też koniecznych do ich sfinalizowania dóbr kapitałowych i pierwotnych czynników produkcji, gdyż nie zostały uwolnione z etapów bliższych konsumpcji. W końcu oprocentowanie pożyczek zaczyna wzrastać i to nawet do poziomu wyższego, niż przed rozpoczęciem akcji kredytowej i boomu[28]. Akcji kredytowej nie można kontynuować w nieskończoność, gdyż grozi to hiperinflacją i upadkiem waluty, gdy ludzie utracą do niej całkiem zaufanie i ją porzucą. Im jednak bardziej przedłużano akcję kredytową, tym dotkliwsze będą skutki nieuchronnego kryzysu – większa ilość zmarnowanego kapitału oraz dotkliwsza recesja czeka gospodarkę. Brak nowych kredytów uniemożliwia dalsze finansowanie kosztownych inwestycji. Przedsiębiorcy masowo odkrywają swoje błędy i muszą ratować to, co jeszcze pozostało do uratowania. Coraz większa ilość inwestycji zostaje zarzucona, tak, jak dom naszych jaskiniowców z przykładu, przedsiębiorcy masowo sprzedają środki kapitałowe, których ceny spadają, dochodzi do bankructw, wzrasta bezrobocie a banki nie mogące wyegzekwować spłaty kredytów zaczynają tracić płynność. Banki centralne zmuszone są ratować system bankowy na koszt podatnika. Następuje recesja. Społeczeństwo pozostaje biedniejsze, ze zwężona i skrócona strukturą produkcji, bezrobociem i stopami procentowymi wyższymi, niż przed uruchomieniem akcji kredytowej. Wszystko to są procesy oczyszczające rynek z chybionych inwestycji i pozwalają one gospodarce powrócić na drogę wzrostu, chyba, że ludzie nie mający pojęcia o ekonomii, jak Gideon Gono lub ślepi, cyniczni i niemoralni jak Ben Bernanke, czy Paul Krugman, postanowią za wszelką cenę na siłę pompować w śmiertelnie ranny rynek kolosalne sumy pieniędzy, aby przedłużać dodatkowo agonię i pogarszać tylko czekającą wszystkich nieuchronną, ale zbawienną, „katastrofę”. Wydaje się, że wszyscy oni działają zgodnie z szaleńczym zaleceniem Lorda Keynesa:

„Właściwym remedium na cykl gospodarczy nie jest zakazanie boomu, a przez to więżenie nas w stanie permanentnego połowicznego zastoju, lecz zakazanie kryzysu, a przez to utrzymywanie gospodarki w stanie quasi-boomu.”[29].

W sytuacji, gdy inwestycje poprzedziłyby poczynione w skutek powstrzymania się od konsumpcji oszczędności, nowe, dłuższe, bardziej kapitałochłonne procesy produkcji mogłyby dobiec do końca, skutkując, dzięki większej produktywności nowych procesów, stworzeniem większej ilości tańszych dóbr konsumpcyjnych na rynku. To wiązałoby się  nie tylko ze zwiększeniem produkcji, ale też ze wzrostem płac realnych i dobrobytu społeczeństwa.


[1] – Olbrzymią liczbę przykładów historycznych znajdziemy w znakomitej książce: Jesus Huerta de Soto, Pieniądz, kredyt bankowy i cykle koniunkturalne, Instytut Ludwiga von Misesa, Warszawa 2009, str. 27-84.

[2] – Tamże, str. 191-198.

[3] – O sposobach wykorzystywanych przez rząd dla zdobycia środków finansowych ciekawie pisze Hans Herman Hoppe w artykule pt. Why the State Demands Control of Money. Artykuł dostępny pod adresem: http://mises.org/daily/5749/Why-the-State-Demands-Control-of-Money

[4] – O standardzie złota, jako „barbarzyńskim relikcie” pisał John Maynard Keynes w Monetary Reform, str. 172. Przypominał o tym często. W roku 1944, broniąc przed Brytyjską Izba Lordów koncepcji utworzenia międzynarodowego systemu monetarnego powiedział: „…czy to nie ja pisałem, że ‘złoto jest barbarzyńskim reliktem’, podczas, gdy wielu ikonoklastów nadal wyznawało złotego cielca?(…) Ufam, moi Panowie, że nie wierzycie, iż teraz pomagam wykuwać nowe łańcuchy mające uwięzić nas szybko w starym labiryncie?”. http://www.thegoldstandardnow.org/key-blogs/577-john-maynard-keynes-gold-standard-imf-bretton-woods

[5] – Tamże, str. 200.

[6] – Carl Menger, On the Origin of Money, w: Economic Journal, Tom 2 (1892), str. 239-55.

[7] – O „mengerowskim” problemie braku zbieżności potrzeb pisali już XI wieku arabscy myśliciele, wśród nich teolog i filozof Al-Ghazali: „Czasem osoba potrzebuje czegoś, czego nie ma oraz posiada coś, czego nie potrzebuje. Przykładowo, jedna osoba może posiadać szafran, potrzebując jednak wielbłąda. Z kolei ktoś inny może posiadać wielbłąda, którego obecnie nie potrzebuje, pragnąc szafranu. Jednakże, musi istnieć miernik wartości obu rzeczy podlegających wymianie, ponieważ właściciel wielbłąda nie może dać całego wielbłąda za daną ilość szafranu. Nie istnieje podobieństwo między nimi pod względem wagi i formy. Te dwa dobra nie są bezpośrednio proporcjonalne, więc nikt nie mógłby wiedzieć, ile szafranu będzie odpowiadać wartości wielbłąda. Taka transakcja barterowa byłaby bardzo trudna do przeprowadzenia.” Za: Arkadiusz Sieroń: Średniowieczni islamscy uczeni prekursorami ekonomii?

[8] – Ludwig von Mises, Kalkulacja ekonomiczna w socjalizmie, tłum. J. Jabłecki, Warszawa 2011, s. 45–46.

[9] – Jesus Huerta de Soto, Socjalizm, rachunek ekonomiczny i funkcja przedsiębiorcza”, Instytut Misesa, 2011, rozdz. 3-7.

[10] – Murray N. Rothbard Economic Thought Before Adam Smith: An Austrian Perspective on the History of Economic Thought, Volume I, str. 355-356. Tłumaczenie własne.

[11] – w pozostałych warunkach niezmienionych.

[12] – Soto, Pieniądz, kredyt bankowy i cykle koniunkturalne, Instytut Ludwiga von Misesa, Warszawa 2009, str. 202-203 oraz 207.

[13] Tamże, str. 204-205.

[14] Tamże, str. 206.

[15] – Ryszard J. Kubisz, Kapitał i proces produkcyjny w ujęciu F. von Hayeka i F. Link do artykułu.

[16] – Jesus Huerta de Soto, Pieniądz, kredyt bankowy i cykle koniunkturalne, Instytut Ludwiga von Misesa, Warszawa 2009, str. 213.

[17] – Tamże, str. 217.

[18] – Tamże, str. 241.

[19]  – Tamże, str. 246.

[20] – F.A.Hayek, The Pure Theory of Capital, Volume 12 of The Collected Works of F. A. Hayek. New York and London: Routledge, s. 275.

[21] – F. W. Taussig, Principles of Economics, wyd. 3, Macmillan, New York

1939, t. 1, s. 357.

[22] – Ludwig von Mises, Ludzkie działanie, Instytut Ludwiga von Misesa, Warszawa 2011, str. 469.

[23] – Tamże, str. 471.

[24] – F.A. Hayek, Prices and Production, Augustus M. Kelly, Publishers, New York 1967, str. 88.

[25] – Jesus Huerta de Soto, Pieniądz, kredyt bankowy i cykle koniunkturalne, Instytut Ludwiga von Misesa, Warszawa 2009, str. 249.

[26] – Tamże, str. 279-280.

[27] – F.A.Hayek, The Pure Theoryof Capital, Volume 12 of The Collected Works of F. A. Hayek. New York and London: Routledge str. 377–378.

[28] Jesus Huerta de Soto, Pieniądz, kredyt bankowy i cykle koniunkturalne, Instytut Ludwiga von Misesa, Warszawa 2009, str. 281-282.

[29] – John Maynard Keynes, Generalna teoria zatrudnienia, procentu i pieniądza, Tom 6, Rozdział 22, Sekcja 3, str. 322.

Related videos:

No proszę, akurat Tom Woods był łaskaw zamieścić ten doskonały materiał w którym profesor Jeffrey Herbner wyjaśnia nam, jak zakłamuje się dialog publiczny o kryzysach.


Related articles

4 odpowiedzi na „“Oszczędności vs. kredyt ex nihilo. Czyli skąd się biorą kryzysy.”

  1. Ohohoho to będzie twój najbardziej dłuższy tekst ze wszystkich które napisałeś! Widzę dużo linków i dużo wypisów. Bardzo profesjonalnie wygląda ale czy jest profesjonalnie i merytoryczne się przekonam przeczytam jutro bo dzisiaj już późno! Dobranoc młody.

  2. Kawał dobrej roboty nie jestem specjalistą ale zdaje mi się że za mało kładziesz nacisku na aspekty czasu to wszystko sie w czasie dzieje – niby napisał że „w następnym etapie rynek reaguje” tylko że lepiej napisac moim zdaniem że po pewnym czasie reaguje bo sztywnych etapów w procesach rynku nie uświadczamy nigdzie. No i historyjka o jaskiniowcach ukruytnie uproszczona ale rozumiem ze nie da sie uwzględniać wszystkiego musiałbyś dodać do analizy jaskinie w sąsiednich górach i pasterzy zza morza i wogule! Dobra robota naprawdę. Wiecej takich pisz a nie jakichś agresywnych komentarzy o polityce. Politykę zostawić trzeba idiotom czyli politykom!

  3. rafaltrabski pisze:

    Dzięki! 😀 To prawda, przykład z ludźmi pierwotnymi musiałem uprościć, o czym nawet napisane jest w tekście. Ekonomia angażuje setki milionów uczestników gry rynkowej więc nie da się inaczej, chyba, że poprzez czysto teoretyczny opis – i to tez jest. Z tym czasem to pewnie masz rację, zapytam na kursie ASE, czy to uzasadniona pretensja 😀

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s