Kilka zdań o kontroli cen

Nie trzeba sięgać aż po „Wielki Kryzys w Ameryce”Murraya N. Rothbarda, aby natrafić na rażący przykład interwencjonistycznego szaleństwa rządu manipulującego rynkiem i zaburzającego procesy dobrowolnej wymiany dóbr i usług. Wystarczy bowiem włączyć wiadomości gospodarcze we współczesnej Polsce, aby usłyszeć głosy apologetów kontroli cen.

W obliczu możliwości likwidacji kwot mlecznych, czyli limitów produkcji mleka w krajach Unii Europejskiej, do mediów przebija się jedynie głos bezmyślnych hodowców mleka:

„Uważam, że nie powinny być zlikwidowane kwoty mleczne, bo nasz polski rolnik – przepraszam, że to tak powiem – ale zaraz, od razu by się rozwinął strasznie i zarzuciłby cały rynek mlekiem…”

Tomasz Choroszewski, rolnik

O ile oczywiście samym hodowcom mleka można wybaczyć brak zrozumienia dla podstawowych zasad ekonomii, w świetle czego nie dziwi zbytnio ich krótkowzroczność i to, że chcą dbać jedynie o swoje interesy, to już wypowiedź ministra rolnictwa, który powinien rozumieć, dlaczego limity produkcji mleka są szkodliwe, budzi ciarki na plecach:

„Będzie trudno to obronić, jeżeli chodzi o kwoty mleczne, ale też się mówi o pewnej siatce bezpieczeństwa…”

Stanisław Kalemba, minister rolnictwa

Oczywiście moim zdaniem coś tak absurdalnego, jak „ministerstwo rolnictwa” w ogóle nie powinno istnieć, ani na szczeblu krajowym, ani – tym bardziej – na poziomie ponad krajowym: unijnym. Ministerstwo rolnictwa to nic innego, jak narzędzie lobbystów z branży rolniczej do zniekształcania działania rynku tak, aby rolnikom wiodło się lepiej, kosztem pozostałych obywateli. Tak więc hodowcy świń wywierają nacisk na ministerstwo, aby tworzyło regulacje korzystne dla hodowców świń, hodowcy indyków starają się o przywileje dla siebie, producenci żyta o korzystne regulacje w obrocie żytem itd. Nikt natomiast nie dba o interes konsumenta tych wszystkich produktów rolniczych. Przyjrzyjmy się choćby tym kwotom mlecznym. Pozornie są one korzystne – i tak powie każdy niedouczony, lub wystarczająco cyniczny i chciwy hodowca krów mlecznych. Limit na produkcję mleka jest po prostu próbą zburzenia naturalnych praw ekonomii w dziedzinie obrotu mlekiem, a mianowicie próbą zniekształcenia relacji podaż i popytu. Im większa jest podaż mleka na rynku, tym bardziej obniża się jego cena – z korzyścią dla jego nabywców: mleczarzy, producentów sera, masła, śmietany, a nawet słodyczy. Mogą oni wszyscy taniej nabyć mleko potrzebne do produkcji swoich dóbr, które następnie sami oferują konsumentom lub innym producentom  na rynku. Ci producenci lub konsumenci znowu cieszą się niższymi cenami. Ostatecznie na końcu tego łańcucha i tak znajdują się konsumenci, którzy na skutek spadku cen mleka nabędą taniej więcej dóbr wytworzonych z tego mleka. Dobrobyt społeczeństwa wzrośnie, ludzie będą cieszyć się większą konsumpcją, zaś producenci mleka – paradoksalnie – zamiast na niższej cenie stracić, zyskają. Zyskają na większym popycie, na tym, że teraz przeciętna rodzina, zamiast zakupić rocznie 100 litrów mleka i jego wyrobów zakupi 120 litrów. Oczywiście, że niektórzy producenci i przetwórcy mleka mogą nie wytrzymać konkurencji cenowej, gdy do niej dojdzie, ale to, że najsłabsi zbankrutują i znikną z rynku jest dobrym objawem a nie złym. Jest to naturalny mechanizm oczyszczający rynek z nieudolnych przedsiębiorców, którzy nie potrafią przewidywać i dokonywać odpowiednich decyzji. Mały producent mleka posiadający 10 krów mlecznych może preferować sytuację, gdy za litr sprzedanego mleka otrzyma 1,15 zł, zamiast 80 groszy, gdyż jego możliwości podwyższenia produkcji są mocno ograniczone liczbą posiadanych krów, a nowy, niższy  zysk ze sprzedaży mleka może nie wystarczyć na pokrycie niezmiennych kosztów stałych, takich jak pasza dla krów, ogrzewanie obory, serwisowanie i zasilanie dojarki itp. Duży, masowy producent mający 100, 200, 500 czy 1000 krów, zainteresowany będzie natomiast likwidacją wszelkich limitów, gdyż limit pozwalający mu sprzedać mniej mleka, niż dają jego krowy, ogranicza jego zysk. Abstrahując jednak od problemów producentów mleka, którzy stanowią tylko drobny wycinek rynku, niewątpliwie likwidacja kwot mlecznych, wzrost [produkcji i spadek cen mleka byłby korzystny dla wszystkich konsumentów, każdy z nas spożywa bowiem coś, co potrzebuje choć odrobiny mleka do produkcji.

Jedna odpowiedź na „Kilka zdań o kontroli cen

  1. Pingback: Kilka zdań o kontroli cen | ANTISTATE

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s