Bezwarunkowa bieda podstawowa

Tym razem w Szwajcarii podniesiony zostaje znowu na poważnie temat tak zwanego „bezwarunkowego dochodu podstawowego”. Tamtejsze społeczeństwo będzie wkrótce glosować w referendum dotyczącym wprowadzenia takiego rozwiązania. Idea zapewnienia każdemu obywatelowi pewnego minimalnego dochodu jest tyleż szlachetna, co idiotyczna i nierealna.
W jakich bowiem warunkach możliwe byłoby wprowadzenie BDP? Warunki takie są następujące:
1. Grupa biorców BDP jest odrębna od grupy finansującej BDP. W przeciwnym razie mielibyśmy do czynienia z przekładaniem pieniędzy z lewej kieszeni obywatela do prawej jego kieszeni, co nie miałoby żadnego sensu (poza potencjalnym potrąceniem dla biurokracji za „obsługę” takiego transferu, co byłoby korzystne tylko dla urzędników publicznych).
2. Finansujący BDP wypracowują niezmienny zysk wyższy od obciążeń, jakie poniosą z tytułu finansowania BDP.
3. Finansujący BDP nie są zainteresowani konserwacją ani wzrostem własnego dochodu, zatem nie uczynią nic, aby unikać konfiskaty części swojego strumienia dochodu na rzecz BDP.
Te warunki nie są spełnione ani w Szwajcarii, ani w Finlandii. W sytuacji, gdy wszyscy obywatele mają być uprawnieni do odbierania tego świadczenia. Jakie sa alternatywne warunki?
1. Istnienie gospodarki w której nie występuje problem rzadkości dóbr – co, jak wykazałem niedawno w #24 odcinku #Starvethestate jest niemożliwe.
—-
A może BDP miałby być sfinansowany z „dodruku” pieniądza? Czy to takie proste? Naiwna wiara w realność BDP wynikać może też ze zbytniego przywiązania się ludzi do postrzegania życia gospodarczego jedynie pod kątem przepływu pieniądza. Politycy i szeroko rozumiana lewica zapominają, że pieniądz nie jest dzisiaj dobrem towarowym – sam w sobie nie ma żadnej wartości użytkowej, a jego wartość wymienna jest fikcją prawną wymuszoną przez rządy.
Nie dostrzegając tego ulegają oni być może nadziei, że wystarczy zasilić portfele konsumentów dodatkowym pieniądzem – pochodzącym z dodatkowej emisji przez bank centralny i banki komercyjne – aby bogactwo społeczeństwa wzrosło! Nic jednak bardziej mylnego. Pieniądz nie stanowi o bogactwie narodu, o ile sam w sobie nie jest towarem, a jedynie dekretowym środkiem płatniczym.
Emisja takiego dekretowego środka płatniczego nie odzwierciedla wzrostu produktywności i zasobów dóbr dostarczanych na rynek. Zgodnie z prawem Saya przedstawionym w najkrótszy i najprostszy sposób, konsumpcję musi poprzedzić produkcja. Człowiek, który niczego nie wyprodukował dla innych, nie może za darmo powiększyć swojej siły nabywczej i bezkarnie zgarnąć z rynku większej ilości dóbr. Jeżeli to zrobi – korzystając z powstałego ex nihilo pieniądza ofiarowanego mu przez „wspaniałomyślny” rząd chociażby w postaci BDP – zmniejszy on tym samym całkowitą liczbę towarów i usług dostępna na rynku proporcjonalnie do całkowitej produktywności. Jeżeli byłby jedynym czy jednym z nielicznych beneficjentów nowego pieniądza, wzbogaciłby się kosztem reszty, nastąpiłaby redystrybucja dóbr w jego kierunku. W przypadku BDP będzie nieco inaczej. Taka pusta, fikcyjna siła nabywcza może doprowadzić w dłuższym odcinku czasowym jedynie do wzrostu cen do poziomu wykluczającego z powrotem nieproduktywne jednostki ze zwiększonej konsumpcji. Nie istnieje bowiem żaden powód, aby producenci chcieli oddawać za darmo konsumentom owoce swojej pracy. Producenci dostrzegając zatem nagły wzrost popytu ze strony konsumentów i spadek wartości jednostki monetarnej, podwyższa ceny. Żaden BDP nie może oszukać prawa podaży i popytu.
Dodatkowo możemy spodziewać się spadku relatywnej wartości gromadzonych przez obywateli oszczędności, które nie powiększą się przecież nagle równomiernie do wzrostu podaży pieniądza.
Co gorsza, negatywne efekty zastrzyku gotówki – niezależnie, czy będzie ona pochodziła z bezpośredniej redystrybucji dochodowej, czy z inflacji – prowadzić może dodatkowo do wystąpienia iluzji pieniężnej i rozpętania cyklu koniunkturalnego. Zwiększone salda pieniężne zostaną przynajmniej w części przeznaczone na jakieś inwestycje – czy to wprost, czy poprzez system bankowy, których normalnie nie opłacałoby się przeprowadzić. Brak zaoszczędzonych dóbr kapitałowych i jednoczesny wzrost konsumpcji doprowadzić mogą wprost do wszystkich efektów cyklu koniunkturalnego opisanych przez Friedricha Hayeka. W tym przypadku nawet BDP finansowany wprost poprzez emisje pieniądza, bądź jego substytutów, nie ma żadnych szans na podtrzymanie takiego boomu inwestycyjnego, gdyż nie będzie ona mieć tendencji wzrostowej niezbędnej do ciągłego refinansowania coraz droższych z czasem inwestycji i ostatecznie dojdzie do konsumpcji kapitału i zapaści nowej struktury gospodarczej.
Jak więc widać, ani redystrybucja dochodu, ani inflacja nie są stabilnym i realnym źródłem zapewnienia ludności stałego, stabilnego dochodu gwarantującego im życie na godnym poziomie. Przeciwnie: obie te drogi doprowadzić musza do spadku poziomu życia, wzrostu cen, który dotknie w szczególności osoby zarabiające dotąd najmniej (a więc teoretycznych beneficjentów programu BDP), a nawet do wyniszczającego cyklu koniunkturalnego.